-Taaaaak! James Potter użył Zagrywki Waterfighta! Osy z Wimbourne muszą być dumne z Jamesa Potter'a! To jest dopiero trzeci zarejestrowany przypadek wykonania tej zagrywki podczas meczu! Mecz wygrany przez Gryffindor 580 do 280! Niewiarygodna przewaga! Czerwoni zostają liderem w tabeli z trzysta-punktową przewagą! Trudno będzie ich przebić po tak owocnym meczu! To była sromotna porażka dla Krukonów. Noo, Gregory, nie popisałeś się. Ale żeby kasę łapać? Aż tak biedny to ty chyba nie jesteś...- Dalsze relacje zostały przerwane przez szum w mikrofonie wywołany szarpaniną pomiędzy Davidem a McGonagall.
Drużyna Lwów z triumfem na twarzach wylądowała na trawie. Jimmy został uniesiony na barkach pałkarzy i wsłuchiwał się w tłum wiwatujący na jego cześć. Matt stał oparty o miotłę czekając na Andree, jednocześnie porozumiewawczo mrugając w stronę Syriusza. Zanim Andy przybiegła, pojął aluzję i uśmiechnął się do niego półgębkiem, jednocześnie ofiarowując lekkiego całusa w usta swej ukochanej. Nie minęła minuta a całe boisko zamarło. Powodem była Andrea, a raczej to, co zrobiła. Andy podbiegła do Mateusza, wskoczyła mu w ramiona i wpiła mu się namiętnie w usta. Od tych emocji aż zakręciło mu się w głowie, a jaki elektryzujący dreszcz przeszedł mu po kręgosłupie! Nie zwrócili uwagi na to, że całe boisko zamarło, oglądając ich występ. Dla nich, ci ludzie zniknęli. Liczyli się tylko ich dwoje, razem, w tej chwili. Całowali się z niemałym pożądaniem, aż do utraty tchu. Jednocześnie zaprzestali, by móc nabrać powietrza. Popatrzyli po sobie. Blondyneczka miała słodko zarumienione policzki, a oczy blondyna były zamglone i błyszczały nieodgadnionym blaskiem.
Rozejrzeli się wokół. Uśmiechnięci, trochę zawstydzeni popatrzyli po znajomych ,szczerzących się do nich twarzach. Tłum zawrzał od okrzyków, gratulacji, sprośnych piosenek i oklasków. Mateusz spojrzał jeszcze raz na ta słodką buźkę Andrei. Wreszcie mógł się wykazać jako chłopak. Zawsze tak bardzo marzył, by zdobyć wyśnioną dziewczynę i już na zawsze ją chronić, tulić i po prostu być, na dobre i na złe.. Ale przecież to tylko zakład... Uśmiechnął się do niej słodko i cmoknął w policzek, by następnie wziąć zaskoczoną dziewczynę na ręce i pobiec w kierunku zamku przy akompaniamencie dźwięcznego śmiechu uczniów, oburzonych sapnięć nauczycieli i fanek Mateusza oraz uśmiechu dyrektora, który właśnie zaczął tyradę pod tytułem "Miłość to najsilniejsza magia". James jakoś nie szczególnie miał ochotę przyłączać się do żadnej z grup, więc posłał blondasowi tylko oburzone spojrzenie. Ten wcale się tym nie przejmował. Teraz chciał dostać się do wieży, by wziąć prysznic. Nie czuł się świeżo, ale skoro tak się założyli, to trzeba by stwarzać pozory...
Dla kontrastu, Syriusz ostatni dowlókł się pod prysznice. Był wymęczony. Ścigający mają bardzo ważną pozycję, a tak rzadko są doceniani. Ciepła woda spływająca z prysznicowej słuchawki tak delikatnie pieściła jego spięte, obolałe mięśnie. Tyle razy co dziś tłuczkiem po plecach dawno nie dostał. Był po prostu padnięty. Jeszcze Lily i te jej humorki z rana. Jaką on miał nadzieję, że Rudasek wybaczy mu, że od razu pójdzie spać. Wszystkie treningi, godziny wymuszonej przez Evans nauki i dzisiejszy mecz skumulowały się w jedno wielkie zmęczenie i nic na to nie mógł poradzić. Owinął się ręcznikiem w pasie, a przechodząc obok Jimma został, można określić, zbarowany. Nie przejmował się tym. Po morderczych treningach nabrał krzepy i teraz jest lepiej zbudowany niż ten rogaty worek pcheł. Uśmiechnął się do siebie, notując, by przy następnej ich kłótni wspomnieć to wyzwisko. I nie, wcale nie było mu dobrze z tym, że wyzywa swojego byłego przybranego brata, ale cóż, miłość nie wybiera, ale to ona wybrała jego.
Lily dzielnie czekała na Black'a przed Gryfońską szatnią. Szczerze mówiąc, w tym momencie najlepiej zgarnęłaby Andy i zaczęła wypytywać o co chodzi, ale jak widać, nie mogła. Gdy w pełni ubrany Łapcio wychodził z pomieszczenia wciąż pełnego od przepoconych graczy quidditcha, jasna, szkolna sówka wylądowała jej na ramieniu ze zwykłym papierem przyczepionym do łapki. Odwiązała wiadomości z domu niecierpliwie i aż zachłysnęła się wieściami. Łzy samoistnie poczęły napływać jej do oczu, świat zewnętrzny przestał istnieć. Nie słyszała jak jej kochany ją woła, nie czuła szarpnięć ramieniem, jedyne, co zarejestrowała, to wysuwający się papier z jej trzęsącej się dłoni i jej ciało osuwające się na ziemię w zastraszającym tempie. Syri złapał nieprzytomną ukochaną w pasie i umieszczając ją na wyczarowanych noszach zabrał ją do skrzydła szpitalnego, w ręce wciąż dzierżąc ten przeklęty papier, którego treści jeszcze nie znał. Żałował, że postanowił sprawdzić zawartość.
Kochana Lily!
Mam bardzo, ale to bardzo złe wieści. Proszę cię tylko, byś była silna. To dla nas wszystkich szok, a twoja siostra już straciła szansę, by pogodzić się z tym, że ma w rodzinę czarownice.
Wczoraj wieczorem jak twój tatuś wracał z pracy został zaatakowany przez tych Śmieciopożeraczy, czy jak im tam. Nie przeżył. Porwali go, torturowali i potem uśmiercili tą... Kawabrą... czy jakoś... Wiem, bo miałam rozpoznawać jego zwłoki w waszym ministerstwie. Dalej nie mogę znieść myśli, że już nigdy się przy nim nie obudzę. Tęsknie za nim.
Kotku, nie obwiniaj się. Zapewne nawet jakbyś nie miała w sobie magii też by na nas trafiło. Twoja siostra zarzeka się, że magia to same okropieństwa i nie chce cię widzieć w domu.Czasami żałuję, że przepisałam mieszkanie na nią. Pamiętaj, to nie twoja wina.
Kocham cię mocno,
Twoja Mama xoxo
To było za wiele. Oczy wywróciły mu się w głąb czaszki a on sam stracił świadomość.
~~~~~~
Mateusz wbiegł do holu i postawił Andre'ę na nogach. Odetchnął głęboko i skierował się na schody. Dziewczyna patrzyła na niego jak na idiotę.
-A ty myślisz, że gdzie idziesz?
-Eeeeee... Pod prysznic? No wieesz, ten mecz mnie wymęczył. W dodatku przepuściłem dwadzieścia osiem goli. James mi nie daruję, więc chcę odpocząć póki mogę. Czemu pytasz?
-No nie wiem. Porywasz mnie na rękach z boiska, by odstawić w szkole i bez żadnego słowa sobie pójść... Czy my nie mieliśmy być przypadkiem parą?!- krzyknęła. Popatrzył na nią uważnie, podszedł do niej i namiętnie pocałował.
-Słuchaj słoneczko. Jestem padnięty i śmierdzę. Idę pod prysznic, jak chcesz, dołącz. Lecę- cmoknął ją w policzek.-Teraz lepiej?-zapytał, uciekając w stronę wieży. Stała przez chwile jak spetryfikowana, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Moment zajęło jej przeanalizowanie tego, co się właśnie zdało, a gdy informacja do niej dotarła zaczerwieniła się z wściekłości. Już ja mu dam... Pomyślała mściwie, idąc po schodach. Będąc na drugim piętrze prawie została potrącona przez jakiegoś czarnowłosego chłopaka z niewidzialnymi noszami. Przytrzymała się ściany i fuknęła na niego. Wznowiła swoją trasę, po chwili dochodząc do obrazu Grubej Damy.
-Jeden za wszystkich- wyrecytowała, a przejście otworzyło się przed nią. Skręciła na schody prowadzące do sypialni Matt'a i bez pukania weszła. Jej błąd. Chłopak właśnie stał w samych bokserkach przy swoim łóżku najwyraźniej szukając ciuchów na przebranie. Gdy ją dostrzegł, zamarł na chwilę, by zaraz uśmiechnąć się diabelsko.
-Jednak nie mogłaś mi się oprzeć- spojrzał sugestywnie na swoją odsłoniętą klatę. Dziewczyna zaczerwieniła się lekko, ale nie odpowiedziała. Podeszła do niego i wpiła się w jego usta z pasją, o którą nikt by jej nie podejrzewał. Nie miała doświadczenia w całowaniu, to szło łatwo wyczuć, ale za to nadrabiała chęciami i namiętnością, jaką wkładała w pocałunek.
-Cóż... Sam mi zaproponowałeś, żebym do ciebie dołączyła...- szepnęła w jego usta, odsuwając się od niego. Spojrzała mu w oczy i powolnymi ruchami pozbawiała się ubrań, zostając w samej koronkowej bieliźnie. Oczy blondyna rozszerzyły się niewyobrażalnie na ten cudowny widok. Przyciągnął ją do siebie i wziął na ręce, by od razu udać się z nią do łazienki. Zamknął drzwi i przy okazji ją wyciszył, cały czas obejmując dziewczynę w talii. Podeszli do kabiny, gdzie dziewczyna oderwała się od niego i szybkim ruchem opuściła mu bieliznę do kostek, w tym samym czasie pozwalając mu zająć się jej stanikiem.
Gdy już oboje zostali pozbawieni ostatnich części ubrań, chłopak przycisnął do siebie dziewczynę i ponownie wpił się w jej usta. Ona owinęła mu ręce wokół szyi, on owinął sobie jej nogi wokół pasa. Wszedł do kabiny i odkręcił wodę, przy okazji przyciskając ją do ściany. Spojrzeli sobie w oczy. Ona była wyraźnie zarumieniona, a to, że czuła jego twardą erekcję na swoim ciele wcale jej nie pomagało. Pocałował ją delikatnie i szybkim pchnięciem wszedł w nią cały. Jęknęła głośno. Nigdy by się nie przyznała, nawet przed sobą, ale ten chłopak, któremu właśnie oddawała się po raz kolejny, strasznie na nią działał. Powoli poruszał się w niej, dając jej jak najwięcej rozkoszy. Uwielbiał jej jęki, które wydobywały się z tych cudownie zaczerwienionych od pocałunków ust.
-Sz-szybciej..- westchnęła głośno. Nie musiała go dwa razy prosić. Z chęcią przyśpieszył swoje ruchy. Było mu wręcz cudownie. Jeszcze z żadną dziewczyną się tak nie czuł. Jego ruchy stały się szybsze, płytsze, mocniejsze, bardziej chaotyczne. Z uczuciem błądził dłońmi po jej ciele, a ona odpłacała mu się tym samym. Całował ją po szyi, co chwilę zostawiając malinki na jej skórze. -Mocnieeej- wyjęczała mu w usta, kiedy ich wargi znów stopiły się w jedno. Drapała go paznokciami po plecach, co raz przyciskając go bliżej siebie. Potrzebowała go głęboko w sobie. On jakby instynktownie znów wykonał jej rozkoszny rozkaz. Wpiła się zachłannie w jego wargi. Chciała po prostu wiedzieć, że on jest teraz tutaj dla niej i tylko dla niej.
Oboje już nie mogli powstrzymać jęków i westchnień rozkoszy. Byli jednym. Tylko ta chwila się liczyła. Krzyczała głośno, gdy dochodziła. To było wspaniałe uczucie, zwłaszcza, że tym razem miała go całego dla siebie. Jeszcze nigdy nie odczuwała tak silnej przyjemności. Przejechała paznokciami po jego plecach. On sam już się ledwo powstrzymywał. Pocałował ją głęboko i doszedł w niej, zakłócając własny krzyk pocałunkiem. Poruszał się w niej, dopóki nie skończył. Po wszystkim przytulił ją do siebie i pocałował w czoło. Postawił ją na ziemi i powoli zaczął obmywać jej ciało. Ona nadal była osłabiona po rozkoszy, jaką on jej zafundował. Zaczerwieniła się, gdy masował jej piersi namydlonymi dłońmi. Ukryła twarz w jego szyi.
-Nie ma się czego wstydzić. Jesteś piękna- wyszeptał jej do ucha. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej, ale sama zaczęła myć jego ciało. Po około pół godziny wyszli z łazienki owinięci ręcznikami. Stanęli jak wryci na widok Frank'a Longbottom'a siedzącego na swoim łóżku. Podniósł wzrok znad książki na nich. Uśmiechnął się półgębkiem.
-Właśnie się zastanawiałem, czemu łazienka jest zamknięta, chociaż nic nie słychać... To wy sobie nie przeszkadzajcie, pójdę do Alicji...- Jak tylko drzwi się za nim zamknęły Andy złapała za koszulę Mateusza leżącą na łóżku i zapięła ją na ręczniku. Dopiero mając koszulę na ramionach czuła się na tyle komfortowo, by zdjąć ręcznik i ubrać swoje figi. Chłopak wyciągnął z szuflady nową parę bokserek i bez skrępowania ściągnął z siebie ręcznik, by nałożyć bieliznę. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Przytulił ją do siebie i pocałował w skroń.
-Wstydzioch..- wyszeptał jej do ucha czule i wziął na ręce. Położył się z nią na łóżku i zasunął kotary, jednocześnie przykrywając ich obu kołdrą. -W porządku?- spytał. Nie był pewny, czy dobrze zrobił, odpowiadając instynktownie na to, że rozbierała się na jego oczach. Ona tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi i wtuliła się w to cudowne ciało. I tak wygląda moja zemsta... Pomyślała gorzko, a chwilę potem oboje znaleźli się w krainie marzeń.
~~~~~~
Severus właśnie zmierzał do biblioteki, gdy zauważył jakąś brązowowłosą dziewczynę siedzącą na parapecie. Jej naszywki wskazywały na to, że jest ze Slytherinu, ale twarz miała zasłoniętą rękoma. Z miną nieszczęśnika podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu. Wzdrygnęła się czując to. Uniosła na niego swoje cudowne, bursztynowe, zapłakane oczy i dopiero teraz dotarło do niego kto siedzi na parapecie.
-Nadia?! Co się stało?- Zapytał tym razem szczerze zmartwiony. Popatrzyła na niego z przerażeniem w oczach i szybko powycierała słone krople z policzków.
-Nic! Jest ok. Nikomu nie mów...- wyszeptała na koniec i znów ukryła twarz w dłoniach.
-Nadia.. wiem, to głupio zabrzmi, ale jeśli chcesz pogadać, to ja zawsze chętnie...- nie skończył mówić. Wtuliła się w niego i zaczęła płakać cicho, mocząc mu koszulę. Delikatnie objął ją ramionami i pozwolił jej się wypłakać. Dość długo to trwało, ale w końcu uspokoiła się na tyle, by móc powiedzieć o co chodzi.
-Ja... Ja nie chciałam tu przyjeżdżać... Znaczy wiesz... Brat, starzy znajomi, wszystko niby w porządku, ale ci wszyscy chłopacy którzy rozbierają mnie wzrokiem i te znienawidzone spojrzenia dziewczyn na które nie zasłużyłam... Ja tak nie chcę... Czemu ludzie zamiast kogoś poznać to oceniają. Ja... Boję się, co będzie na lekcjach. Boję się, że będę wyśmiewana za wiedzę, lub za jej brak... Albo, że zdobędę wrogów, zanim kogokolwiek poznam... To jest okropne uczucie, kiedy nikt cie nie zna, ale wszyscy nienawidzą...- znów rozpłakała mu się w koszulę. Rozejrzał się na boki i nie widząc nikogo wziął ją na ręce i zabrał do lochów. Jako, że do dziewczęcego dormitorium nie mógł się dostać, wszedł do swojego pokoju i położył ją na łóżku. Wstał, by przynieść jej trochę wody i eliksiru na uspokojenie, ale nie mógł. Nadia trzymała go za nadgarstek, a jej piękne, brązowe oczy wyrażały niemą prośbę, by jej nie zostawiał. Po chwili wahania położył się koło niej i pozwolił jej wypłakać się na swoim ramieniu.
Po pół godziny, kiedy wreszcie zmęczona zasnęła, usiadł przy swoim biurku przeglądając swój podręcznik do eliksirów z szóstego roku, kątem oka spoglądając na śpiącą dziewczynę. Doskonale rozumiał, o co jej chodzi. Ludzie myślą, że dlatego, że ma za duży nos nie jest wart niczyjej uwagi. Przejrzał kolejny przepis, który okazał się być Wywarem żywej śmierci . Spojrzał na sposób przygotowania. Tak, jeśli zamiast ciągle mieszać przeciwnie do wskazówek zegara, powinien co jakiś czas zamieszać raz odwrotnie i przeczekać moment, to powinien uzyskać zamierzony efekt i kolor. Zadowolony z siebie wyjął kociołek i sam spróbował zastosować to w praktyce. Eliksir wyszedł prawie perfekcyjnie. Czegoś jeszcze brakuje, ale nie miał pojęcia, czego. Przejrzał skład, ale nie zauważył żadnego błędu. Zrezygnowany, kolejny raz rzucił okiem na sposób przygotowania i jedna niedogodność rzuciła mu się w oczy. Ziarna sopofora są na prawdę twarde, ale zgniecione powinny dać więcej soku. Wyczyścił kociołek i spróbował jeszcze raz. Gdy skończył, jego eliksir wyglądał niemalże perfekcyjnie. Zmarszczył brwi. Mieszał w seriach po sześć razy odwrotnie do wskazówek zegara, potem raz w drugą i chwila przerwy. Nie był pewny, czy nie mieszając najpierw za długo nie dojdzie do konfliktu pomiędzy pewnymi składnikami, mimo, że nie powinno.
-Może zamieszaj siedem razy zamiast sześciu. Więcej nie byłoby ryzykownie, ale konsystencja nie byłaby taka sama.- usłyszał przy uchu. Podskoczył i odwrócił się w kierunku głosu. Ponad jego ramieniem Nadia spoglądała na zawartość kociołka. Wciągnęła głęboko powietrze. -Jak to zrobiłeś?!- zapytała podekscytowana. -Eliksir pachnie prawidłowo, a w tym zapachu da się wyczuć większą nutę soku z ziaren sopofora...
-Gnieć je, a nie krój. Są za twarde, by dały się tak łatwo pokroić, a rozgniatając je miażdżysz przy okazji ich środek.- Popatrzyła na niego ze zrozumieniem i z błyskiem fascynacji. Wzięła chochlę i zamiast sześć razy zamieszała siedem, by po chwili zamieszać w drugą stronę. Kolor od razu przybrał prawidłową barwę. -Jak to zrobiłaś?!- Miała racje, to nie byłoby ryzykowne, ale nie uśmiechało mu się niszczenie dormitorium przez pomyłkę w obliczeniach.
-Sama eksperymentowałam z Żywą Śmiercią. Nie mogłam tylko dojść do odpowiedniego zapachu, ale i tak wygrywałam na turniejach z eliksirów pomiędzy Instytutem Chicago, Wyższą szkołą Salem i Uczelnią Amazońską.- uśmiechnęła się słodko. -Jak będziesz miał zamiar to sprzedawać, daj małym druczkiem, że ci pomogłam- mrugnęła do niego. Usiadła na łóżku przyglądając mu się, gdy wykreślał druk w książkach i sam piórem kreślił własny sposób. On także ją obserwował, tylko on robił to dyskretniej. Prowadził ze sobą istną bitwę w myślach. W końcu zdecydował. Odetchnął głęboko i odwrócił się do niej.
-Może to głupio zabrzmi, ale chcesz podpisać się w mojej książce?- zadał pytanie na jednym wydechu. Popatrzyła na niego z uwagą i przytaknęła po chwili. Złapała pióro do ręki i przewróciła strony książki, by mieć dostęp do okładki. Zauważyła, że on sam podpisał się jako "Książe Półkrwi". Gdy dostrzegł, czemu się przyglądała, jego policzki pokryły się lekkim różem. Spojrzała na niego z psotnymi iskierkami w oczach, prawie takimi samymi jakie często miał jej brat, i spytała
-Jak mam się podpisać?
Był w szoku. Dziewczyna jest genialna w eliksirach, traktuje go poważnie, nie wyśmiewa się z niego i ma własny rozum.Uśmiechnął się do niej. Pół godziny spędzili na wymyślaniu jej pseudonimu, ale w końcu postanowili, że Mroczna Lady brzmi najlepiej.
-"Własność Księcia Półkrwi i Mrocznej Lady"- wyrecytowała. -Fajnie brzmi.
-Trudno mi się nie zgodzić, moja Lady- powiedział w żarcie i teatralnie skłonił się przed nią.
-Ależ Książe! Czy księciu tak wypada?- zapytała, teatralnie się oburzając. Jeszcze chwilę wygłupiali się, aż w końcu nie mogli wyrobić ze śmiechu. Później razem zasiedli nad Eliksirem Euforii i po parudziesięciu minutach pracy zgodnie stwierdzili, że większa ilość mięty w przepisie powinna złagodzić efekty uboczne. Parę razy przygotowywali miksturę, chcąc ustalić optymalną dawkę liści miętowych. Obydwoje świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Nawet wspólne warzenie eliksirów było przyjemne, chociaż oboje byli z tych osób, co nienawidzą, gdy ktoś im miesza w ich eksperymentach. Zaczęło się robić późno, więc Nadia poszła poszukać jakichś dziewczyn, które wskazałyby jej dormitorium. Jeszcze długi czas po tym, jak dziewczyna wróciła do siebie oboli leżeli na plecach i uśmiechali się sami do siebie. Byli bardzo zadowoleni z dzisiejszego dnia. W pewnym momencie dziewczyna poderwała się do siadu. On jej pomógł. Wypadałoby się mu odwdzięczyć.
Sięgnęła po kociołek, chochlę i takie składniki jak kwiat lotosu, truskawki oraz miętę. Drobno pokrojone składniki wrzucała do wody, jednocześnie szukając ostatnich zapasów włosów jednorożca w swoim kuferku. Część jej zbioru tego rzadkiego składnika była specjalnie zaszroniona, by można było je pokruszyć. Srebrzysty proszek został jako ostatni wrzucony do kociołka. Substancja teraz bardziej przypominała jogurt niż sok, miała kolor bladego różu i pachniała miętą i truskawkami. Nadia uśmiechnęła się do siebie. Tak właśnie powinno być. Za pomocą różdżki umieściła część mieszanki w słoiczku, który obwiązała kokardką a resztę przelała do porcelanowej, czerwonej miseczki z nalepką "Odżywka do włosów". Pomyślała o łóżku Sevka, na którym leżała i przeniosła tam mieszankę wraz z wyjaśnieniami przyczepionymi do kokardki. Spojrzała na zegarek. Była już dwudziesta pierwsza czterdzieści trzy. Postanowiła szybko się umyć i pójść spać, dopóki żadnej z jej lokatorek nie ma. Miała nadzieję, że prezent mu się spodoba.
~~~~~~
Mateusz wbiegł do holu i postawił Andre'ę na nogach. Odetchnął głęboko i skierował się na schody. Dziewczyna patrzyła na niego jak na idiotę.
-A ty myślisz, że gdzie idziesz?
-Eeeeee... Pod prysznic? No wieesz, ten mecz mnie wymęczył. W dodatku przepuściłem dwadzieścia osiem goli. James mi nie daruję, więc chcę odpocząć póki mogę. Czemu pytasz?
-No nie wiem. Porywasz mnie na rękach z boiska, by odstawić w szkole i bez żadnego słowa sobie pójść... Czy my nie mieliśmy być przypadkiem parą?!- krzyknęła. Popatrzył na nią uważnie, podszedł do niej i namiętnie pocałował.
-Słuchaj słoneczko. Jestem padnięty i śmierdzę. Idę pod prysznic, jak chcesz, dołącz. Lecę- cmoknął ją w policzek.-Teraz lepiej?-zapytał, uciekając w stronę wieży. Stała przez chwile jak spetryfikowana, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Moment zajęło jej przeanalizowanie tego, co się właśnie zdało, a gdy informacja do niej dotarła zaczerwieniła się z wściekłości. Już ja mu dam... Pomyślała mściwie, idąc po schodach. Będąc na drugim piętrze prawie została potrącona przez jakiegoś czarnowłosego chłopaka z niewidzialnymi noszami. Przytrzymała się ściany i fuknęła na niego. Wznowiła swoją trasę, po chwili dochodząc do obrazu Grubej Damy.
-Jeden za wszystkich- wyrecytowała, a przejście otworzyło się przed nią. Skręciła na schody prowadzące do sypialni Matt'a i bez pukania weszła. Jej błąd. Chłopak właśnie stał w samych bokserkach przy swoim łóżku najwyraźniej szukając ciuchów na przebranie. Gdy ją dostrzegł, zamarł na chwilę, by zaraz uśmiechnąć się diabelsko.
-Jednak nie mogłaś mi się oprzeć- spojrzał sugestywnie na swoją odsłoniętą klatę. Dziewczyna zaczerwieniła się lekko, ale nie odpowiedziała. Podeszła do niego i wpiła się w jego usta z pasją, o którą nikt by jej nie podejrzewał. Nie miała doświadczenia w całowaniu, to szło łatwo wyczuć, ale za to nadrabiała chęciami i namiętnością, jaką wkładała w pocałunek.
-Cóż... Sam mi zaproponowałeś, żebym do ciebie dołączyła...- szepnęła w jego usta, odsuwając się od niego. Spojrzała mu w oczy i powolnymi ruchami pozbawiała się ubrań, zostając w samej koronkowej bieliźnie. Oczy blondyna rozszerzyły się niewyobrażalnie na ten cudowny widok. Przyciągnął ją do siebie i wziął na ręce, by od razu udać się z nią do łazienki. Zamknął drzwi i przy okazji ją wyciszył, cały czas obejmując dziewczynę w talii. Podeszli do kabiny, gdzie dziewczyna oderwała się od niego i szybkim ruchem opuściła mu bieliznę do kostek, w tym samym czasie pozwalając mu zająć się jej stanikiem.
Gdy już oboje zostali pozbawieni ostatnich części ubrań, chłopak przycisnął do siebie dziewczynę i ponownie wpił się w jej usta. Ona owinęła mu ręce wokół szyi, on owinął sobie jej nogi wokół pasa. Wszedł do kabiny i odkręcił wodę, przy okazji przyciskając ją do ściany. Spojrzeli sobie w oczy. Ona była wyraźnie zarumieniona, a to, że czuła jego twardą erekcję na swoim ciele wcale jej nie pomagało. Pocałował ją delikatnie i szybkim pchnięciem wszedł w nią cały. Jęknęła głośno. Nigdy by się nie przyznała, nawet przed sobą, ale ten chłopak, któremu właśnie oddawała się po raz kolejny, strasznie na nią działał. Powoli poruszał się w niej, dając jej jak najwięcej rozkoszy. Uwielbiał jej jęki, które wydobywały się z tych cudownie zaczerwienionych od pocałunków ust.
-Sz-szybciej..- westchnęła głośno. Nie musiała go dwa razy prosić. Z chęcią przyśpieszył swoje ruchy. Było mu wręcz cudownie. Jeszcze z żadną dziewczyną się tak nie czuł. Jego ruchy stały się szybsze, płytsze, mocniejsze, bardziej chaotyczne. Z uczuciem błądził dłońmi po jej ciele, a ona odpłacała mu się tym samym. Całował ją po szyi, co chwilę zostawiając malinki na jej skórze. -Mocnieeej- wyjęczała mu w usta, kiedy ich wargi znów stopiły się w jedno. Drapała go paznokciami po plecach, co raz przyciskając go bliżej siebie. Potrzebowała go głęboko w sobie. On jakby instynktownie znów wykonał jej rozkoszny rozkaz. Wpiła się zachłannie w jego wargi. Chciała po prostu wiedzieć, że on jest teraz tutaj dla niej i tylko dla niej.
Oboje już nie mogli powstrzymać jęków i westchnień rozkoszy. Byli jednym. Tylko ta chwila się liczyła. Krzyczała głośno, gdy dochodziła. To było wspaniałe uczucie, zwłaszcza, że tym razem miała go całego dla siebie. Jeszcze nigdy nie odczuwała tak silnej przyjemności. Przejechała paznokciami po jego plecach. On sam już się ledwo powstrzymywał. Pocałował ją głęboko i doszedł w niej, zakłócając własny krzyk pocałunkiem. Poruszał się w niej, dopóki nie skończył. Po wszystkim przytulił ją do siebie i pocałował w czoło. Postawił ją na ziemi i powoli zaczął obmywać jej ciało. Ona nadal była osłabiona po rozkoszy, jaką on jej zafundował. Zaczerwieniła się, gdy masował jej piersi namydlonymi dłońmi. Ukryła twarz w jego szyi.
-Nie ma się czego wstydzić. Jesteś piękna- wyszeptał jej do ucha. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej, ale sama zaczęła myć jego ciało. Po około pół godziny wyszli z łazienki owinięci ręcznikami. Stanęli jak wryci na widok Frank'a Longbottom'a siedzącego na swoim łóżku. Podniósł wzrok znad książki na nich. Uśmiechnął się półgębkiem.
-Właśnie się zastanawiałem, czemu łazienka jest zamknięta, chociaż nic nie słychać... To wy sobie nie przeszkadzajcie, pójdę do Alicji...- Jak tylko drzwi się za nim zamknęły Andy złapała za koszulę Mateusza leżącą na łóżku i zapięła ją na ręczniku. Dopiero mając koszulę na ramionach czuła się na tyle komfortowo, by zdjąć ręcznik i ubrać swoje figi. Chłopak wyciągnął z szuflady nową parę bokserek i bez skrępowania ściągnął z siebie ręcznik, by nałożyć bieliznę. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Przytulił ją do siebie i pocałował w skroń.
-Wstydzioch..- wyszeptał jej do ucha czule i wziął na ręce. Położył się z nią na łóżku i zasunął kotary, jednocześnie przykrywając ich obu kołdrą. -W porządku?- spytał. Nie był pewny, czy dobrze zrobił, odpowiadając instynktownie na to, że rozbierała się na jego oczach. Ona tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi i wtuliła się w to cudowne ciało. I tak wygląda moja zemsta... Pomyślała gorzko, a chwilę potem oboje znaleźli się w krainie marzeń.
~~~~~~
Severus właśnie zmierzał do biblioteki, gdy zauważył jakąś brązowowłosą dziewczynę siedzącą na parapecie. Jej naszywki wskazywały na to, że jest ze Slytherinu, ale twarz miała zasłoniętą rękoma. Z miną nieszczęśnika podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu. Wzdrygnęła się czując to. Uniosła na niego swoje cudowne, bursztynowe, zapłakane oczy i dopiero teraz dotarło do niego kto siedzi na parapecie.
-Nadia?! Co się stało?- Zapytał tym razem szczerze zmartwiony. Popatrzyła na niego z przerażeniem w oczach i szybko powycierała słone krople z policzków.
-Nic! Jest ok. Nikomu nie mów...- wyszeptała na koniec i znów ukryła twarz w dłoniach.
-Nadia.. wiem, to głupio zabrzmi, ale jeśli chcesz pogadać, to ja zawsze chętnie...- nie skończył mówić. Wtuliła się w niego i zaczęła płakać cicho, mocząc mu koszulę. Delikatnie objął ją ramionami i pozwolił jej się wypłakać. Dość długo to trwało, ale w końcu uspokoiła się na tyle, by móc powiedzieć o co chodzi.
-Ja... Ja nie chciałam tu przyjeżdżać... Znaczy wiesz... Brat, starzy znajomi, wszystko niby w porządku, ale ci wszyscy chłopacy którzy rozbierają mnie wzrokiem i te znienawidzone spojrzenia dziewczyn na które nie zasłużyłam... Ja tak nie chcę... Czemu ludzie zamiast kogoś poznać to oceniają. Ja... Boję się, co będzie na lekcjach. Boję się, że będę wyśmiewana za wiedzę, lub za jej brak... Albo, że zdobędę wrogów, zanim kogokolwiek poznam... To jest okropne uczucie, kiedy nikt cie nie zna, ale wszyscy nienawidzą...- znów rozpłakała mu się w koszulę. Rozejrzał się na boki i nie widząc nikogo wziął ją na ręce i zabrał do lochów. Jako, że do dziewczęcego dormitorium nie mógł się dostać, wszedł do swojego pokoju i położył ją na łóżku. Wstał, by przynieść jej trochę wody i eliksiru na uspokojenie, ale nie mógł. Nadia trzymała go za nadgarstek, a jej piękne, brązowe oczy wyrażały niemą prośbę, by jej nie zostawiał. Po chwili wahania położył się koło niej i pozwolił jej wypłakać się na swoim ramieniu.
Po pół godziny, kiedy wreszcie zmęczona zasnęła, usiadł przy swoim biurku przeglądając swój podręcznik do eliksirów z szóstego roku, kątem oka spoglądając na śpiącą dziewczynę. Doskonale rozumiał, o co jej chodzi. Ludzie myślą, że dlatego, że ma za duży nos nie jest wart niczyjej uwagi. Przejrzał kolejny przepis, który okazał się być Wywarem żywej śmierci . Spojrzał na sposób przygotowania. Tak, jeśli zamiast ciągle mieszać przeciwnie do wskazówek zegara, powinien co jakiś czas zamieszać raz odwrotnie i przeczekać moment, to powinien uzyskać zamierzony efekt i kolor. Zadowolony z siebie wyjął kociołek i sam spróbował zastosować to w praktyce. Eliksir wyszedł prawie perfekcyjnie. Czegoś jeszcze brakuje, ale nie miał pojęcia, czego. Przejrzał skład, ale nie zauważył żadnego błędu. Zrezygnowany, kolejny raz rzucił okiem na sposób przygotowania i jedna niedogodność rzuciła mu się w oczy. Ziarna sopofora są na prawdę twarde, ale zgniecione powinny dać więcej soku. Wyczyścił kociołek i spróbował jeszcze raz. Gdy skończył, jego eliksir wyglądał niemalże perfekcyjnie. Zmarszczył brwi. Mieszał w seriach po sześć razy odwrotnie do wskazówek zegara, potem raz w drugą i chwila przerwy. Nie był pewny, czy nie mieszając najpierw za długo nie dojdzie do konfliktu pomiędzy pewnymi składnikami, mimo, że nie powinno.
-Może zamieszaj siedem razy zamiast sześciu. Więcej nie byłoby ryzykownie, ale konsystencja nie byłaby taka sama.- usłyszał przy uchu. Podskoczył i odwrócił się w kierunku głosu. Ponad jego ramieniem Nadia spoglądała na zawartość kociołka. Wciągnęła głęboko powietrze. -Jak to zrobiłeś?!- zapytała podekscytowana. -Eliksir pachnie prawidłowo, a w tym zapachu da się wyczuć większą nutę soku z ziaren sopofora...
-Gnieć je, a nie krój. Są za twarde, by dały się tak łatwo pokroić, a rozgniatając je miażdżysz przy okazji ich środek.- Popatrzyła na niego ze zrozumieniem i z błyskiem fascynacji. Wzięła chochlę i zamiast sześć razy zamieszała siedem, by po chwili zamieszać w drugą stronę. Kolor od razu przybrał prawidłową barwę. -Jak to zrobiłaś?!- Miała racje, to nie byłoby ryzykowne, ale nie uśmiechało mu się niszczenie dormitorium przez pomyłkę w obliczeniach.
-Sama eksperymentowałam z Żywą Śmiercią. Nie mogłam tylko dojść do odpowiedniego zapachu, ale i tak wygrywałam na turniejach z eliksirów pomiędzy Instytutem Chicago, Wyższą szkołą Salem i Uczelnią Amazońską.- uśmiechnęła się słodko. -Jak będziesz miał zamiar to sprzedawać, daj małym druczkiem, że ci pomogłam- mrugnęła do niego. Usiadła na łóżku przyglądając mu się, gdy wykreślał druk w książkach i sam piórem kreślił własny sposób. On także ją obserwował, tylko on robił to dyskretniej. Prowadził ze sobą istną bitwę w myślach. W końcu zdecydował. Odetchnął głęboko i odwrócił się do niej.
-Może to głupio zabrzmi, ale chcesz podpisać się w mojej książce?- zadał pytanie na jednym wydechu. Popatrzyła na niego z uwagą i przytaknęła po chwili. Złapała pióro do ręki i przewróciła strony książki, by mieć dostęp do okładki. Zauważyła, że on sam podpisał się jako "Książe Półkrwi". Gdy dostrzegł, czemu się przyglądała, jego policzki pokryły się lekkim różem. Spojrzała na niego z psotnymi iskierkami w oczach, prawie takimi samymi jakie często miał jej brat, i spytała
-Jak mam się podpisać?
Był w szoku. Dziewczyna jest genialna w eliksirach, traktuje go poważnie, nie wyśmiewa się z niego i ma własny rozum.Uśmiechnął się do niej. Pół godziny spędzili na wymyślaniu jej pseudonimu, ale w końcu postanowili, że Mroczna Lady brzmi najlepiej.
-"Własność Księcia Półkrwi i Mrocznej Lady"- wyrecytowała. -Fajnie brzmi.
-Trudno mi się nie zgodzić, moja Lady- powiedział w żarcie i teatralnie skłonił się przed nią.
-Ależ Książe! Czy księciu tak wypada?- zapytała, teatralnie się oburzając. Jeszcze chwilę wygłupiali się, aż w końcu nie mogli wyrobić ze śmiechu. Później razem zasiedli nad Eliksirem Euforii i po parudziesięciu minutach pracy zgodnie stwierdzili, że większa ilość mięty w przepisie powinna złagodzić efekty uboczne. Parę razy przygotowywali miksturę, chcąc ustalić optymalną dawkę liści miętowych. Obydwoje świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Nawet wspólne warzenie eliksirów było przyjemne, chociaż oboje byli z tych osób, co nienawidzą, gdy ktoś im miesza w ich eksperymentach. Zaczęło się robić późno, więc Nadia poszła poszukać jakichś dziewczyn, które wskazałyby jej dormitorium. Jeszcze długi czas po tym, jak dziewczyna wróciła do siebie oboli leżeli na plecach i uśmiechali się sami do siebie. Byli bardzo zadowoleni z dzisiejszego dnia. W pewnym momencie dziewczyna poderwała się do siadu. On jej pomógł. Wypadałoby się mu odwdzięczyć.
Sięgnęła po kociołek, chochlę i takie składniki jak kwiat lotosu, truskawki oraz miętę. Drobno pokrojone składniki wrzucała do wody, jednocześnie szukając ostatnich zapasów włosów jednorożca w swoim kuferku. Część jej zbioru tego rzadkiego składnika była specjalnie zaszroniona, by można było je pokruszyć. Srebrzysty proszek został jako ostatni wrzucony do kociołka. Substancja teraz bardziej przypominała jogurt niż sok, miała kolor bladego różu i pachniała miętą i truskawkami. Nadia uśmiechnęła się do siebie. Tak właśnie powinno być. Za pomocą różdżki umieściła część mieszanki w słoiczku, który obwiązała kokardką a resztę przelała do porcelanowej, czerwonej miseczki z nalepką "Odżywka do włosów". Pomyślała o łóżku Sevka, na którym leżała i przeniosła tam mieszankę wraz z wyjaśnieniami przyczepionymi do kokardki. Spojrzała na zegarek. Była już dwudziesta pierwsza czterdzieści trzy. Postanowiła szybko się umyć i pójść spać, dopóki żadnej z jej lokatorek nie ma. Miała nadzieję, że prezent mu się spodoba.