wtorek, 12 marca 2013

Czy To Możliwe? Rozdział 1

Deszcz. Ta ponura pogoda nie ustawała już od dwóch dni. Ludzie przemieszczali się samochodami, lub autobusami, a w większości w ogóle nie wytykali nosa za próg. Szaleństwem mógłby się zdawać komuś pomysł na spacer, gdy woda na chodnikach sięgała kostek, lecz właśnie teraz jedną z szarych ulic Little Whinging szedł brunet w okularach. Ubrany był w najzwyklejsze ubrania, zgodne z trendami mody Londyńskich projektantów, więc nikt nie zwróciłby na niego uwagi, gdyby nie blizna, którą miał na czole. Była w kształcie błyskawicy i nie wyglądała na zwykłe zadrapanie, czy cięcie nożem, lecz sprawiała wrażenie wtopionej w jego skórę. Szedł z opuszczoną głową, nie naciągnąwszy nawet kaptura na głowę. Buty i skarpetki przemokły mu już parę godzin temu, a on wciąż szedł i szedł. Gdyby ktoś popatrzył na niego z boku, mógłby przypuszczać, że nawet nie wie, w którą stronę idzie. Ale szedł i nie zatrzymywał się, nie przystawał. Zdążał szybkim krokiem, w sobie tylko znanym kierunku.

Gdy dotarł na miejsce i spojrzał na dom, miał ochotę wyjąć coś, co ściskał w dłoni, w pojemnej kieszeni swoich spodni.

Nie. Przysiągłeś używać magii tylko w ostateczności! Na co ci ona w świecie mugoli, Harry?
Z tymi myśli zrezygnował z wyjęcia różdżki. 4 Privet Drive, głosił napis na drzwiach.
Dawnośmy tu nie byli...-pomyślał z goryczą, wchodząc do zakurzonego domostwa. Rozejrzał się i poszedł na górę do sypialni, by spakować swoje rzeczy. Nic go już tu nie trzymało. Po prawdzie, nic go nigdzie nie trzymało. To był powód, by ich zostawić, pomimo Ginny i jej ciąży. Kogo miał na myśli? Rona i Hermionę, na ich nowej, wspólnej drodze życia. Panią Weasley, która troszczyła się i martwiła o niego jak o własnego syna, ledwo go znając.

Było jeszcze wielu innych, lista była niemalże tej samej długości, co spis osób, które oddały życie za niego. Dumbledore, Severus, Zgredek i pozostali, włączając w to jego rodziców. Każdy się dla niego poświęcił, lub walczył u jego boku. A teraz on, w geście wdzięczności miał zamiar zostawić ich wszystkich, nawet nie informując o tym, czy żyje, czy też ktoś w ramach zemsty na sławnym chłopcu, który przeżył, nie postanowił go zamordować we śnie. Zakończył pakowanie swoich rzeczy do małego, podróżnego plecaka i wyszedł, zostawiając tabliczkę 'Na sprzedaż' przy drzwiach. Wyznaczył już sobie nowy cel podróży: Bank Gringotta. Nie miał zamiaru używać magii, więc w dalszą drogę udał się piechotą.


Gdy dotarł do Londynu, zaczynało już świtać. Wszedł do pierwszego, lepszego baru i zamówił rybę z frytkami, a po posiłku skierował się wprost do Dziurawego Kotła, by zameldować się tam i po krótkim odpoczynku, odwiedzić bank. Tym razem odległość była o wiele mniejsza, więc nie była to tak uciążliwa droga. Gdy Big Ben dumnie wybijał południe, Harry skręcił już w ulicę, na której znajdował się wspomniany pub. Przed wejściem zarzucił kaptur na głowę, by następnie niepewnie przekroczyć próg. Od razu skierował się do baru i usiadł, czekając aż Tom podejdzie do niego. Zgodnie z oczekiwaniami, barman po chwili doskoczył do klienta, ze swoim zwyczajowym uśmiechem.


-Co dla pana? Może Ognistej?- zapytał, szczerząc się nad brunetem. Okularnik podniósł wzrok na Toma, a ten przycisnął dłonie do ust, by nie wykrzyczeć jego imienia na cały lokal. Potter złapał go lekko za koszule i przyciągnął do siebie.


-Słuchaj. Bardzo mi zależy, by nikt nie wiedział o tym, że tu jestem. Chcę pokój na góra trzy noce. Płacę z góry i dorzucam połowę ceny za milczenie. Nikt ma się u mnie nie kręcić, zgoda?- powiedział szybko, cicho i niegrzecznie, wciąż nie wypuszczając biednego barmana z uścisku. Gdy trzymany pokiwał głową, wręczając mu klucz do jednego z pokoi, okularnik wyjął z kieszeni woreczek galeonów i położył go na ladzie, udając się na spoczynek. Nim zdążył postawić stopę na pierwszym ze schodków, usłyszał za sobą dźwięk otwierających się drzwi do lokalu.


***


W tym samym czasie, w hrabstwie Wiltshire, pewien blond włosy młodzieniec pakował swoje rzeczy, szykując się na ucieczkę z domu. Teraz, po tylu latach, wreszcie dotarło do niego to, co inni próbowali mu przetłumaczyć już od dawna. Był zły. Zły, jak jego ojciec. Tylko i wyłącznie dzięki matce uniknął Azkabanu, to jej zawdzięcza wolność. A teraz... Teraz lepiej będzie dla wszystkich, jeśli zniknie z ich życia. Nienawidził Pottera, chociaż ten nie raz uratował mu skórę. Szanował ojca, choć ten robił wszystko, by samemu przeżyć. Nienawidził matki, gdy chciała okazać mu dobro. Szanował Czarnego Pana za jego 'Potęgę'. A teraz? Co mu pozostało? Fortuna Malfoyów, posiadłość po śmierciożercy oraz urażona duma i zagubiony umysł. Sam nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony, wartości wpajane mu od kołyski były kuszące, ale z drugiej to jednak dobro wydawało się zwyciężać.

Jak w tych mugolskich kreskówkach...
Uśmiechnął się z goryczą. Spakował ostatnie rzeczy i rzucił na nie urok, by zmieściły się w jego kieszeni. Zabrał klucz do swojej skrytki, po czym zszedł po schodach na dół.
Ale gdzie pójdę? Nie mam gdzie uciec. Zawsze mógłbym żyć wśród mugoli...-zastanawiał się pół żartem, ale po chwili ten pomysł wydał mu się nie najgorszy.


Postanowił udać się do Dziurawego Kotła, by poszukać kogoś, kto także wybrał życie pośród mugoli, co by po podpatrywać, jak wykonywać różne czynności, nie korzystając z magii. Wyszedł z posiadłości i deportował się na progu pubu z dźwięcznym 'puf'. Stał już przy drzwiach, kiedy coś sobie uświadomił: jeśli tam wejdzie, wszyscy go rozpoznają. Zarzucił więc na głowę kaptur i wkroczył do środka. Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Czarownice siedziały przy stolikach i popijały kawę, plotkując na rozmaite tematy, czarodzieje zajmowali stołki barowe, a dziwnie znajomy mężczyzna w kapturze kierował się do sypialni. Podszedł do lady, usiadł na zajmowanym przed chwilą przez innego klienta krześle i poczekał na Toma. Ten jednak, spodziewając się, co może się stać, odsunął się na stopę od lady. Nie zauważył niestety, że ten osobnik jest wyższy i silniejszy niż poprzedni, więc po chwili ponownie został złapany za frak i przyciągnięty. Tym razem, to Dracon Malfoy zaszczycił obecnością ten lokal, ale powiedział prawie to samo, co Harry Potter.


-Słuchaj uważnie, zgrzybiały staruchu. Zatrzymuję się tu, bo uciekłem z domu. Piśniesz słówko, a użyje na tobie torturującego. Nikt nie może o mnie wiedzieć, żadnych gości w moim pokoju. Zatrzymuje się na trzy dni. Zapłacę, jak wróce z Pokątnej- oznajmił spokojnie, ale stanowczo, co niezbyt spodobało się barmanowi. Pokiwał lekko głową w geście potwierdzenia i podał mu klucz. Blondyn w nieco już lepszym nastroju, od razu udał się do swojego pokoju. Już miał otwierać drzwi, gdy z pokoju naprzeciw, ktoś wyszedł. Obejrzał się przez ramię, by zobaczyć kto to.


-M-malfoy?- spytał szeptem pewien brunet w okularach.
-Potter?!- wykrzyknął blondyn, a później wszystko rozegrało się w czasie nie dłuższym od kilku uderzeń serca. Harry doskoczył do Dracona, złapał go jedną ręką w pasie, drugą zręcznie zatykając mu usta i wciągnął do pokoju. Rzucił oszołomionego blondyna na łóżko, po czym nałożył zaklęcie wyciszające na pokój i zamknął drzwi czarem. Malfoy zdołał się ocknąć z pierwszego szoku, więc wydobył z kieszeni różdżkę, która w sekundę została mu odebrana przez wybrańca. Drugi szok, a już chwilę później został związany niewidzialnym sznurem.
-Cicho siedź! Nikt nie może się dowiedzieć, że tu jestem, jasne?! Będą mnie szukać, a ja nie mam ochoty, by Weasleyowie po mnie przyjechali!
-A po co mieliby po ciebie jechać?- prychnął blondyn w odpowiedzi i dodał -Ja też uciekłem, więc vice versa. Nie wydasz mnie, ja nie wydam ciebie, jasne? A teraz rozwiąż mnie, bo zostawiłem klucz w drz...- były gryfon właśnie wyciągnął zza pleców klucz do pokoju Malfoya. Oszołomiony, nawet nie dokończył tego, co chciał powiedzieć.
-Uciekłeś? I gdzie pójdziesz?!- pytał dalej okularnik.
-Nie wiem. Na razie wypłacę wszystko z mojej skrytki, wymienię na mugolską walutę i poszukam mieszkania.


-Ty też?- jęknął Potter, co zaskoczyło blondyna. -Też uciekam do mugoli. Już nawet wiem, gdzie będę mieszkał. Potrzebuje tylko lokatora...
-Potter! Weź mnie do siebie!- zawołał błagalnym tonem Draco, a Harry popatrzy
popatrzył na niego jak na niedorozwiniętego laureata Nagrody Nobla.
-Czemu miałbym to robić? To ty masz u mnie dług...
-Zrozum. Mieszkałeś z mugolami, wiesz mniej więcej jak się zachowują, a ja co? Ja kompletnie nic o nich nie wiem. Potrzebuje twojej pomocy... prsz..- wyszeptał coś nie zrozumiałego na końcu zdania.
-Co mówisz? Nie słyszałem...
-No już, już. Proszę! Zadowolony?- ryknął rozłoszczony arystokrata, co wyraźnie rozradowało wybrańca.
-Dobra, to idziemy na Pokątną?- zapytal, rozwiązując przyszłego współlokatora, na co ten odpowiedział mu spojrzeniem spode łba. -Ja też musze wypłacić trochę gotówki. Poza tym, chcę dokonać wpłaty na konto Weasley'ow...

-A co? Sami kasy nie mają?- zakpił Malfoy
-Nie. Jestem im to winny, bo... Bo ja zostawiłem Ginny. Samą. W ciąży...- wybąkał ledwo dosłyszalnie. Kolejny szok dla arystokraty. Dopiero co powstał z łóżka, a już z wrażenia usiadł z powrotem.
-C-co? To ty zawsze... taki szlachetny... Co?!- mężczyzna plątał się, nie mogąc złożyć poprawnego zdania. Potter natomiast otworzył drzwi i naciągnął na głowę kaptur.
-Idziesz? Chcę jeszcze posprzedawać parę rzeczy...- rzucił, ignorując pytanie Dracona. Ten wzruszył tylko ramionami i także wkładając kaptur, wyszedł za nim z pokoju.
-Harry...-powiedział zmieszany, co było szokiem dla wybrańca, bo zawsze zwracali się do siebie po nazwisku -Słuchaj... Dzięki za uratowanie tyłka w Pokoju Przychodź-Wychodź i przepraszam za te wszystkie lata w Hogwarcie...- powiedział niepewnym głosem, jak gdyby po raz pierwszy używał tych dwóch słów. Widać było płynącą od niego skruchę. Szli sobie ramię w ramię po Pokątnej, wymieniając uprzejmości i rozmawiając o powodach ucieczki. W banku, jeden goblin obsługiwał Harryego, drugi Dracona.


-Chciałbym wpłacić dwa tysiące galeonów do skrytki Ginny Weasley oraz wypłacić resztę pieniędzy z mojej skrytki i wymienić je na mugolskie pieniądze. Proszę nie mówić właścicielce o tym małym transferze...- polecił były gryfon, pokazując worek galeonów goblinowi. Oczy pracownika zaświeciły się, od ilości monet w środku, toteż kiwnął głową i przyjął zapłatę za milczenie. Tymczasem Draco załatwiał swoje sprawy obok stanowiska Harryego.
-Więc tak. Chcę wypłacić wszytkie pieniądze z mojej skrytki i wymienić je na mugoskie pieniądze- powiedział stanowczo, a na dźwięk jego głosu młody pracownik zadrżał mimowolnie. Udali się wraz z Harrym oraz jego asystentem do skrytek, wybrali wszystko i wrócili do kas. Harry wybrał sto osiemnaście tysięcy funtów oraz zapłatę za pokój, a Malfoy sto dwadzieścia tysięcy.
-Dobra, Malfoy- powiedział do niego Harry w drodze powrotnej -Widzimy się jutro o dziesiątej trzy przed drzwiami i idziemy do naszego domu. Pokarzę ci twoją część i podpiszemy dokumenty. Zrozumiano?- Blondyn kiwnął głową. -Dobrze, to ja idę, muszę się zdrzemnąć. Na razie- rzucił na odchodne i udał się do swojej sypialni. Blondyn zapłacił za pokój resztką galeonów i poszedł do siebie. Pięć minut później obydwoje  pogrążeni byli w kamiennym śnie

***

W Anglii numery domów pisze się przed nazwą ulicy.

*Edytowane przez Hiroki

~~~

Komentarze do CTM? r.1 pobrane z :http://czy-to-mozliwe.blogspot.co.uk/2012/10/1-znowu-ty.html





  • Myszo moja kochana! Póki co piszę tyle - boska grafika! I loffciam cię za to opowiadanie! Ale porządny komentarz dostaniesz ode mnie jutro!!! <3





  • noo, mam nadzieje. Szkoda ze nie bylo 'Cool Story Bro' ale przezyje.. xD Btw, zostan moim obserwatorem! *__*




  • od razu zostałam! <3



  • Anonimowy 27 października 2012 04:17
    Jesteś świetna, Bubaluba! Czekam na dalszą część i mam nadzieje że romans się szybko rozwinie <3





  • aaaaaaa nie wiem nie wiem, ale 2 rozdzial jest shockin. xD



  • Eve 27 października 2012 04:34
    Zapowiada się na prawdę fajnie :D Co prawda chyba trochę za szybko go przeprosił :( za szybko się na to zdobył.
    Czyta się świetnie, jak zawsze <3





  • zbieral sie za to juz od momentu, w ktorym Harry go uratowal z Pokoju przychodz wychodz, ale teraz mial okazje to sie zmusil xD




  • Eve 27 października 2012 04:55
    pieprzysz! :D
    no niech będzie... ;p
  • Mrrruuu, przeczytałam całość! :D
    Najbardziej podobał mi się fragment, kiedy Harry i Draco się spotkali. Jeny, uwielbiam drarry... <3
    Ciekawa jestem, co też jeszcze wymyślisz. ^ ^
    Czekam na kolejny rozdział!
    (Wybacz, że tak krótko i beznadziejnie, ale jestem umierająca, więc musisz to potraktować jako okoliczność łagodzącą dla mnie! <3)
    Laf ju! :* <3





  • nie ma lagodzacych! malo byc dlugo itd! Spotkanie Draco-Harry pisalam w przyplywie weny :D Co wymysle... napewno ci sie spodoba :D