piątek, 31 maja 2013

Syriusz i Lily Rozdział 1: Zanim Szkoła się Zacznie

Był to przedostatni dzień sierpnia. Słońce chowało się za horyzontem, ptaki układały się do snu a drzewa mruczały cicho snując swe baśnie. Wszystko tak zwyczajne, a jednak tak piękne. W pewnym mało znanym parku, w mało uczęszczanej okolicy siedziało sobie na starej, zardzewiałej ławce, dwóch najnormalniejszych chłopaków. Jeden z nich był dość silny, z czarnymi włosami opadającymi na ramiona, drugi zaś nosił okulary i miał krótką kędzierzawą czuprynę, tej samej barwy. Pierwszy z nich zachwycał urodą nawet starsze od siebie panny a drugi oczarowywał uśmiechem wszystko co żyło. Byli najlepszymi przyjaciółmi odkąd pamiętają. Od zawsze śmiali się, płakali i bawili razem. Tak jak co roku siedzieli na ławce, podziwiali zachód słońca i rozmawiali.


-Wiesz co, Syriuszu? Kocham Evans. Czemu wciąż nie chce się ze mną umówić?- powiedział okularnik. Jego kolega zaśmiał się krótko i odpowiedział pół żartem.


-James, James... Jak ty mało wiesz o kobietach! Nie zauważyłeś może, że już nie krzyczy na ciebie za każdą psotę jaką odwiniesz? Pamiętasz ostatnio? Wysadziłeś kocioł Smarka, a ona śmiała się z resztą klasy, choć wiedziała, że to byłeś ty. Podobasz jej się, ale może przestałbyś ją ciągle nękać? Niech sama za tobą zatęskni!- powiedział tonem filozofa. James popatrzył się na niego jak na czubka.


-Mam zostawić Lily w spokoju? To jest ostatni rok! Jeśli teraz się z nią nie umówię, nie mam na co liczyć!- wzburzył się, i cisnął jabłkiem o ścieżkę. "A może ma rację? Od 6 lat wyciągam ją na randkę, a ona nic. A gdybym nagle stracił nią zainteresowanie... Zatęskniłaby za mną!" -Łapo! Jesteś genialny!- zakrzyknął radośnie.


-Od zawsze to wiedziałem! Zaraz, ale o co chodzi?- spytał zmieszany Black, na co jego przyjaciel powiedział mu to, o czym myślał. Zastanawiając się nad tym co powiedział mu okularnik i analizując swoją własną wypowiedź stwierdził, że to jest plan doskonały.


-Jednak małe ale, Rogaczu... A co jeśli twoja kochana Lilka na pocieszenie znajdzie sobie nowego adoratora?


-Niby kogo, Łapo?- zapytał Potter.


-A niby kto? Przecież będzie próbowała wzbudzić u ciebie zazdrość, a kto nada się do tej roli lepiej, niż największy przystojniak w Historii Hogwartu, Syriusz Black?- powiedział śmiejąc się w głos. Na te słowa Rogacz wstał z ławki jak poparzony i zaczął ścigać swojego przyjaciela po parku. Koło 11 wieczorem, gdy szli już do domu, śmiali się donośnie i wymyślali nowe dowcipy na ich ostatni rok w szkole magii. Tego wieczoru Syriusz nie mógł zasnąć. Zwykle rozmyślał o dowcipach lub swoich przyjaciołach, lecz dziś inna myśl nie dawała mu spać. Zastanawiał się nad listem, który dostał od dziewczyny. Pisała w nim:


Drogi Syriuszu!

Nie widzę żadnego sensu, żeby dalej się z tobą spotykać. Nie masz dla mnie wcale czasu, a na poprzednie listy nawet nie raczyłeś odpisać! Nie wiem co mam o tym myśleć i nie wiem co ty myślisz o naszym związku, ale nie myśl, że do ciebie wrócę. Ja nie jestem jak te twoje zabaweczki, które miałeś przede mną. Nie przylecę na skinienie twojego paluszka. Nie wiem, co się stało i chyba nie chcę wiedzieć. Zakończmy to po prostu tak, jakbyśmy się nigdy nie poznali. Proszę o to.

Twoja BYŁA Chelsea. x


Chodził z nią 5 miesięcy, jego rekord, ale jakoś fakt, że po raz pierwszy w jego życiu dziewczyna z nim zerwała nie zasmucił go. Zastanawiała go tylko jego treść. Faktycznie, Syriusz był największym przystojniakiem w szkole, a bynajmniej za takiego się uważał, i miał wiele dziewczyn, ale nie raz nie odzywali się do siebie z Chelsea przez dwa tygodnie a potem i tak się schodzili. A teraz? Wczoraj dostał od niej list opisujący jej wakacje i każdego kolesia na jakiego wpadła, nie zdążył odpisać a ta już zrywa. Nie podobne do niej. Długo jeszcze nie mógł zasnąć, aż w końcu znużony rozmyślaniami nad treścią udał się do Krainy Morfeusza.


Obudził się nad ranem i zobaczył, że promyki słońca dopiero zmierzają ku jego niemu. Spojrzał leniwie na zegar, który wskazywał 6:41. Ubrał się powoli, słysząc cichy i stabilny oddech przyjaciela. Uśmiechnął się mimochodem i postanowił odłożyć na etażerkę zdjęcie zielonookiej dziewczyny na błoniach, którą Rogacz trzymał w kurczowo zaciśniętej dłoni. Ukradkiem zerknął na stolik koło swojego łóżka. "Głupiś! Przecież nikt Ci przez ramię nie patrzy!" zganił się w myśli, jednocześnie krocząc w tamtą stronę. Ciemnowłosy wyjął z szuflady zdjęcie siebie i tlenionej blondynki przytulających się pod drzewem. Zaśmiał się sam do siebie, zmielił w dłoni fotografię i cisnął nią za okno. Minutę później był już na dworze, w poszukiwaniu tego skrawka papieru, bo gdyby mugole zobaczyli ruszające się zdjęcie, oszaleliby. Przebiegł za nim 6 przecznic, a gdy już je dopadł, postanowił udać się na spacer.


Chciał to sobie wszystko powoli poukładać, ale zamiast myśleć o Chelsea, przypomniał sobie fragment wczorajszej rozmowy z Rogaczem.

" -Jednak małe ale, Rogaczu... A co jeśli twoja kochana Lilka na pocieszenie znajdzie sobie nowego adoratora?

-Niby kogo, Łapo?- zapytał Potter.
-A niby kto? Przecież będzie próbowała wzbudzić u ciebie zazdrość, a kto nada się do tej roli lepiej, niż największy przystojniak w Historii Hogwartu, Syriusz Black?"

Wcale nie myślał o tym w żartach. Bynajmniej nie teraz. Zastanawiał się, co będzie, jeśli Lilka naprawdę postara się wzbudzić zazdrość Jamesa zalecając się do niego.Wiedział, że nie powinien, bo jego najlepszy przyjaciel kocha się w niej już od 6 lat, ale z drugiej strony, Lil należała do garstki dziewczyn, z którymi się jeszcze nie umówił. Nie chodzi o to, że jak w większej części tej grupy, była brzydka, czy coś. Wręcz przeciwnie. Była prześliczna... A bynajmniej Rogacz ją tak opisywał. Miała cudowne rude włosy sięgające za łopatki, które miały zwyczaj mienić się najpiękniejszymi barwami w blasku słońca, a jej oczy błyszczały w odcieniu ciemnej zieleni.


Pasowali do siebie z Potterem. Wszyscy to zdołali zauważyć, prócz niej. Zawsze, gdy starał się jej zaimponować, wrzeszczała na niego, nawet jeśli był brutalny w jej obronie. Na przykład, gdy w 5 klasie Snape nazwał ją szlamą, a ona dopiero po chwili zjawiła się na miejscu. Nie dała mu nawet tłumaczyć jak to Smarkeus ją nazwał, po prostu zagrzmiała na niego i jak zwykle przywołała do pionu. Pomimo tego, jak Severus nazwał Lily, James puścił go wolno, mszcząc się innym razem. Zawsze, gdy chciał się z nią umówić, odmawiała mu, przeklinając na czym świat stoi. Choć nękał ją od 1 roku, i ona ponoć tego nie znosiła, to gdy na 3 roku zachorował, chodziła smętna i wszystko wydawało jej się nudne. Taaak, ta dziewczyna lubiła tego Huncwota, nawet jeśli tego nie wiedziała.


Spacerował tak sobie ulicami dobre parę godzin. Kiszki marsza przygrywały, tak że niektórzy przechodnie dla zabawy podskakiwali w niby-rytm tego utworu. Postanowił zajrzeć do pierwszej lepszej kawiarni, żeby wziąć coś na wynos. W kawiarence ujrzał nie kogo innego, jak Chelsea w obecności jakiegoś kolesia. Wyglądał na równego wiekiem, a mimo to Łapa nie zauważył go w Hogwarcie. "To musi być mugol." pomyślał, i postanowił zrobić na złość swojej byłej. Podszedł do ich stolika, złapał za koszulę niczego nieświadomego chłopaka i wymierzył mu prawego prostego w nos. Zaraz po tym, wspaniale odgrywając swoją rolę, spojrzał zawistnym wzrokiem na dziewczynę i zaczął wrzeszczeć na cały lokal, zwracając wszystkich uwagę na stolik w kącie.


-Co tu się do cholery jasnej wyprawia?! Szukam Cię po całym mieście, zamartwiam się, bo nie widziałem cię od 24 godzin, a ty się szlajasz z jakimś menelem?!- Wskazał na zwijającego się z bólu na podłodze. - Od dobrych 4 godzin łażę po całej okolicy, a ty w najlepsze zdradzasz mnie w kawiarence z pierwszym lepszym! Na dwa dni Cię z oka spuściłem i już mam efekt! -Przerwał, udając zbulwersowanie. Ku jego uciesze, sporawy tłum skupił się niedaleko nich, jednocześnie utrzymując bezpieczny dystans od 'rozwścieczonego' chłopaka. Chelsea do tej pory wpatrywała się w niego z otwartą buzią, lecz gdy Syriusz zaczął przechadzać się wokół niej, z udawanym gniewem, niepewna, postanowiła odezwać się w swojej obronie.


-A-ale przecież zerwaliśmy wczoraj wieczorem. Wysłałam Ci list.. I, i tam pisałam, że nie widzę już nas razem...- nie dokończyła, bo niby rozjuszony tymi słowami zatrzymał się naprzeciw niej.


-Co takiego? Ja o niczym nie wiem! Wcale ze mną nie zerwałaś! Nie dostałem żadnego listu! Co ty bredzisz! Jeszcze mi powiesz, że go złota rybka dostarczyła!- wrzeszczał, na co blondyna się zeźliła.


-Nie ryba, tylko sowa! A t...- Przerwała samej sobie. Dopiero po chwili dotarły do niej słowa, które wypowiedziała. Pomocne były zdziwione twarze gapiów i iskierki w oczach byłego. Te same iskierki, które zwykł miewać po zrobieniu udanego dowcipu w szkole. Teraz skojarzyła na co była ta szopka. W kawiarence pełnej mugoli, z mugolem koło niej on tylko czekał, by zrobić z niej wariatkę. On natomiast zawodowo odsunął się od niej, a na jego twarzy malowała się sztuczna odraza i przerażenie. Słyszała, jak ludzie zaczynają szeptać. Co chwila docierały do nich urywki rozmów. "Jakaś wariatka!" "Sowy Pocztowe! Phi!" "Pewnie z psychiatryka uciekła, ot co!" słyszeli oboje. U niego wywołało to radość i dumę, u niej, łzy i zakłopotanie.


Wybiegła stamtąd, a tłum stał gdzie stał wciąż szeptał niestworzone historie na temat tego jak to ona niby miała zdrapywać asfalt własnymi paznokciami albo jak ubzdurała sobie, że kot robi za nią pranie. Łapa wybiegł za zapłakaną dziewczyną. Złapał ją na środku drogi i zaciągnął do pobliskiego parku. Posadził ją na ławce i przypatrywał jej się z zadowoleniem. Więc to nie jego 'ignorancja' jest powodem, czemu postanowiła zostawić go na lodzie. Chodziło o innego chłopaka. Najzwyczajniejszego mugola! Zrobiło się mu trochę żal byłej, ale zaraz minęło, po tym, jak owa postanowiła się odezwać.


-Czego jeszcze ode mnie chcesz, ty pchlarzu?! Mało ci, że jedyny chłopak, który ma wszystkie twoje cechy i przy okazji nie jest flirciarzem uważa mnie na psychopatkę? Co jeszcze zniszczysz w moim życiu?- krzyczała na niego, prawie jak... Prawie jak Lilka na Pottera... Czemu właśnie teraz przypomniało mu się to, kiedy zakańczał dzieło zemsty na dziewczynie, która zdołała usidlić go najdłużej.


-Wiesz co jest najzabawniejsze w tej całej sytuacji?- Spytał zdezorientowaną dziewczynę. Patrzyła na niego, jakby co najmniej był Śmierciożercą. -Najzabawniejsze jest to, że gdybyś mi powiedziała, że chodzi o nowego Casanovę  to bym tego nie zrobił. Ale za kłamstwo należała ci się kara.- Wypowiedział te słowa z taką powagą, że mało sam się nie popłakał ze śmiechu, słysząc w jaki sposób mówi do Chelsea. Spojrzał na zegarek. Była już 15:29. Miał minutę, by spotkać się z Jamesem w parku. Rozejrzał się dookoła, po czym teleportował się przed miejsce spotkania. Usiadł na tym samym miejscu co wczoraj, a sekundę później czuł, jak jakaś niewidzialna siła wywraca go na plecy. W ostatniej chwili złapał się czegoś w powietrzu, a to 'nic' zawyło z bólu i upadło koło niego. Po chwili, z pustego miejsca wyłonił się James z kawałkiem materiału w ręce. Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.


Krótko po tym usiedli na swoich miejscach na ławce i opowiadali co się ciekawego wydarzyło. James cały czas rozprawiał nad tym, jak to on przed ich spotkaniem zakradł się do domu Lily w pelerynie i zabrał jej biustonosz, wspominając oczywiście o tym jak to wpadł na nią  i musiał się teleportować bez swojej zdobyczy, którą momentalnie pochwyciła rudowłosa. Czarnowłosy z rozbawieniem przysłuchiwał się temu opowiadaniu, a chwilę po tym raczył swojego przyjaciela od kołyski długą opowiastką o tym jak Chelsea chciała się umówić z mugolem. Ich spotkanie zostało uwieńczone bitwą na skoszoną trawę rzucaną to w jedną to w drugą stronę, gonitwą przez park oraz zawodami na ciskanie jabłek, po czym obaj udali się w stronę domu Jamesa. Tej nocy zasnął szybko zaspokoiwszy swą ciekawość, ale nie o tym myślał przed snem. Myślał o tym, że już jutro o 11 będzie siedział pośród swoich przyjaciół w przedziale pociągu. Wreszcie zobaczy wszystkich razem. Jamesa, Remusa, Petera, Cassie, Natt, Ally, oraz... Lily.