wtorek, 20 listopada 2018

Syriusz i Lily 7

Pomimo koszmaru jaki Lily przeżyła, Łapa wciąż nie do końca przebaczył jej wyskok ze stacji. Przebywali w swoim towarzystwie, i nawet od czasu do czasu wymienili parę słów, ale Syriusz był raczej obojętny w stosunku do niej. Rzadko się śmiał podczas ich konwersacji, a w jego odpowiedziach dało się wyczuć ignorancję i znudzenie. “Powiało chłodem” pomyślała Lily, gdy powiedział jej gdzie mają teraz lekcję. Syriusz sam nie chciał, żeby to tak wyglądało, a sama Lily nawet nie robiła mu zbytnio wyrzutów za popołudnie spędzone w ziemi. Co więcej, zaczęła coraz częściej z nim rozmawiać. Ale odkąd to się stało wciąż nie usłyszał kluczowego w tej sprawie słowa. Nie usłyszał “Przepraszam”. Z drugiej strony, nic dziwnego, skoro za każdym razem gdy próbowała on ją odpalał.

Nastał koniec września a jedna paczka podzieliła się na dwie konkurencyjne grupy. Huncwoci z Mattem stanowili męską bandę, a Evans, Taylor, McKenzie, Jaredson i Crunch były żeńskim zespołem. Nie oznacza to, że Mateusz i Andrea przestali ze sobą rozmawiać, lub że Nattalie i Remus zaprzepaścili wspólne weekendy w bibliotece. Nawet jako konkurujące grupy coraz więcej czasu spędzali razem. “A to wszystko przez dowcip” pomyślała ruda z przekąsem “Jakie to ironiczne” dodała w myślach. Zaiste, ich konkurencja najbardziej nabierała werwy podczas lekcji. Ścigali się we wszystkim: Transmutacji, Zaklęciach, OPCM, ONMS i Eliksirach. Na zajęciach teoretycznych wygrywały dziewczyny, na praktycznych górę trzymali chłopaki. Jednak początek października miał im przynieść nie tylko naukę, ale i zawroty głowy spowodowane nadmiarem akcji.

Jak zwykle o tej porze roku, został zaplanowany wypad do Hogsmeade, więc wszyscy szóstoklasistów i siódmoklasiści byli pochłonięci robieniem listy zakupów, lub umawianiem się na wspólne popołudnia w towarzystwie przyjaciół albo swoich partnerów. Oczywiście, zostało ustalone, że dziewczyny i chłopaki idą osobno, co bardzo nie spodobało się Andy, Natt i Ally, ale żadna z nich nie chciała powiedzieć co jest tego przyczyną. Lily domyślała się o co może chodzić Allanie, ale nie miała pojęcia co jest z Nattalie. Cassidy za to, w odpowiedzi na oburzenie dziewczyn, parsknęła śmiechem. Zaskoczona rudowłosa zdołała jedynie wydukać pytanie, co bardziej rozbawiło naszą blondynkę. Nie przestając się śmiać, podeszła i wyszeptała rudowłosej coś na ucho, na co Evans dołączyła do turlającej się ze śmiechu po podłodze Cassie.

Trzy głowy zwróciły się z przerażeniem w ich stronę, co sprawiło, że roześmiały się jeszcze mocniej. Po chwili, gdy już się uspokoiły Lily spytała szeptem o coś Crunch, na co ta popatrzyła po zebranych i odpowiedziała równie cicho co pytająca, po czym obie pokiwały z aprobatą głowami i znów zaczęły się śmiać. Zdezorientowane dziewczyny postanowiły zostawić śmiejące się samym sobie i odeszły rozmawiając o planie, jakby mogły połączyć wypad z Huncwotami lub chociaż wyrwać się na trochę ze spotkania. Dopiero po tym i Lil i Cassie wstały i usiadły na łóżku. Ponownie podjęła temat Lily.

-Allana zakochana w Jamesie, Nattalie wstydzi się tego, że Remus jej pomaga w zajęciach i udaje że to coś więcej, ale co z Andrea... Może ona tak naprawdę buja się w Mateuszu? Co ty na to?

-Nieee, pomyliło ci się. Allana nie może kochać się w Jamesie, bo przecież zawsze namawiała cie do spotkania z nim…

-No własnie! Chciała, żeby chociaż on był szczęśliwy. Nawet jeśli ze mną, nie z nią!

-To się nie klei, bardziej powiedziałabym, że ten drugi czarny… Rozumiesz o kim mówię…- Lily wiedziała. Chodziło jej o Syriusza. Ale przecież to nie mógł być on, no bo przecież… Ale on to…

-To się klei…- odpowiedziała jej po chwili Evans –Ale co z Remusem i Natt?

-Ehh, odkąd Natt i Lupin się widują to ja jestem źródłem plotek… no więc to są tylko korepetycję, co nie zmienia faktu, że oni chcieliby żeby to było coś więcej, ale jeszcze o tym nie wiedzą. – Tu rudej wyrwało się krótkie ‘Aaaaa…’ –A co do Andy i Matta… nie trudno się domyślić, że to będzie oksymoron…

-Coo?

-Oksymoron to takie przeciwieństwa co to jak będą razem to i tak mają sens…

-Pieprzysz głupoty. W dodatku już od dwóch dni nie gadasz o facetach i jakimi strasznymi bestiami są…

-Bo nie mam o kim, jestem singielką.

-COOOO!- na Lily wywołało to jeszcze większy szok niż tamto dziwne słowo którego użyła blondynka chwile temu. Cassidy zaśmiała się tylko, po czym dołączyła do reszty, zostawiając zdziwioną Lily w dormitorium.

***

Dormitorium chłopców było pełne… wszystkiego. Papierki, nie dojedzone lub pogniłe jedzenie, kartoniki, puszki, butelki i inne tego typu rzeczy walały się po podłodze, sięgając do łóżek mieszkańców tego pokoju. Matt i Pete siedzieli na posłaniu Glizdogona a Lupin, Black i Potter skakali po reszcie łóżek, przeszukując sterty śmieci i szukając rzeczy do kupienia. Mateusz był rozbawiony poczynaniami jego przyjaciół a Glizdek podjadał resztę zapasów. W pewnym niefortunnym momencie Remus zaprzestał pogoni za zakupami i zatrzymał się na swoim materacu, niestety Black i Potter nie zauważyli tego, więc najpierw Rogacz przewalił siebie i Lupina na stertę odpadków, a potem dołączył do nich Łapa. Gdy wstali, otrzepali się z resztek i kurzu oraz usiedli na łóżku Lunatyka, Matt zaczął nieśmiało.

-A jakbyśmy połączyli nasz wypad do Hogsmeade z dziewczynami…

-Nie! Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie chcę patrzeć na wiewiórę dłużej niż to konieczne.- przerwał mu od razu czarnooki, na co okularnik pokiwał gorliwie głową w geście potwierdzenia. Remus dołączył się do próśb morskookiego.

-Ale to byłby dobry pomysł. Może wtedy Lila…

-Nie chcę o niej słuchać- zaprzeczył Potter już trzęsący się z emocji. Mattowi wpadł do głowy genialny, ale ryzykowny pomysł.

-A co? Boisz się jej, czy może wie o czymś o czym nie powinna?

-Nie! Ja wcale.. No ten tego..

-A może jesteś o nią zazdrosny?- kontynuował McCartney- Bo wiesz… szczerze mówiąc ona jest niczego sobie i widziałem jak się na mnie patrzy…

-Zamknij się! Zostaw Liluś w spokoju! Ostatnie ostrzeżenie Matt!

-Skoro nie chcesz z nią iść to wybiorę się z nią sam na sam… Tylko we dwoje… Pójdziemy do kawiarenki “Pod Czarującym Kupidynem”…

-Dobra! Tak chcesz to rozegrać! Niech idą z nami! Ale jak zobaczę że się do niej zbliżasz…- pogroził mu palcem i oburzony wyszedł z dormitorium. Niestety nie spodziewał się wpaść na nikogo w drzwiach, a tym bardziej na Lily Evans.

-Oh… Cześć Lila- powiedział obojętnym tonem, a potem przypomniał sobie zamiary Matta i w ostatniej chwili opanował się i nie wystrzelił czegoś głupiego, ale po chwili zapytał przyjaźnie, osłupiałą i zarumienioną dziewczynę.

-Co jest z to…- nie skończył. Spojrzał w dół, w miejsce gdzie ruda patrzyła zawstydzona i oniemiała, a tam zobaczył nic innego niż swoje… przyrodzenie. Jego spodnie i bokserki opadły mu do kostek, a koszule zostawił w pokoju, więc stał przed nią praktycznie nago. Szybko podciągnął spodnie w górę i przytrzymał ręką dla pewności. Spojrzał na nią. Odwróciła głowę w geście zawstydzenia i spuściła ją nieznacznie, kryjąc rumieńce na jej twarzy.

-Niech to zostanie między nami…- powiedział po chwili rozbawiony, dodając po minucie –A co ty na to, żebyśmy wszyscy poszli razem do miasta, co? Dziewczyny i chłopaki? Nie, nie wyciągam cię na randkę, będą jeszcze inni- dodał, gdy zobaczył, że dziewczyna otwiera usta, ale zaprzeczyła ruchem głowy i powiedziała

-Szczerze, chciałam was o to samo zapytać. Zdaje mi się, że i Ally i Andy będą z tego zadowolone. Nie wspominając o Natt…

-Noo.. Remus też będzie zachwycony. To o dziewiątej pod wyjściem?- pokiwała głową i znów zarumieniła się. Po chwili doszło do niego o co znowu chodzi. Zapominając o braku paska i gumki przy bieliźnie, puścił się trzymanych ciuchów, więc jego członek znów był w zasięgu jej wzroku. Porwał się, by podciągnąć dolną część garderoby, ale drzwi do dormitorium otworzyły się i pchnęły go na Evans. Ona za to była dziś ubrana w spódniczkę i pod wpływem popchniętego na nią Jamesa spódniczka podwiała jej się do góry i przewrócili się na podłogę. Lily z podciągniętą spódniczką była na podłodze, a Rogacz ze spodniami przy kolanach leżał na rudej. Chłopacy wychodzący z dormitorium stanęli jak wryci i przygwizdywali z aprobatą. Po schodach zaczęły wbiegać dziewczyny zwołane hukiem, który towarzyszył upadku Pottera na Evans. Stanęły jak wryte dostrzegając parę leżącą wpół nago na podłodze. Sprawcy całego zamieszania natomiast nie poruszyli się ani o cal zszokowani sytuacją.

Po paru chwilach James wstał z dziewczyny jak poparzony odsłaniając przed stojącymi na schodach swe przyrodzenie. Podciągnął szybko bieliznę i spojrzał przepraszająco w oczy Lily. Jej wzrok był jakby pełen rozczarowania i pragnienia. Zawahał się, a po chwili, trzymając swoje spodnie bardzo mocno, podał dłoń Evans. Złapała ją, a gdy podskoczyła wpadła na niego i jeszcze raz się przewrócili. Różnica była taka, że spodnie Pottera były na miejscu, spódniczka sięgała ud oraz to Lila była tym razem na Rogaczu. Koledzy znów pogwizdali zadowoleni a dziewczyny zachichotały rozbawione. Lily wstała, dziwnie się ociągając, po czym Jim w czasie jednego uderzenia serca porwał się z podłogi.

-Macie ten wasz wspólny wypad. Idziemy razem…- zamruczał Rogaś i poszedł szybko do pokoju po pasek. Mateusz i Remus przybili piątkę a Andy, Ally i Natt zapiszczały radośnie, po czym uciekły do dormitorium wraz z Cassie, która właśnie przeglądała na spokojnie swoje rzeczy, by wybrać sobie coś nowego ze sklepu odzieżowego. Lily stała jeszcze chwilę wahając się czy zapukać. W końcu zebrała się w sobie i zapukała do dormitorium chłopaków. James otworzył, tym razem z paskiem i niedbale zarzuconą na ramiona koszulą, niedopiętą oczywiście, więc było wyraźnie widać jego mięśnie wyrobione od gry w quidditcha. Zrobiło jej się odrobinę słabo na ten widok, poczuła miękki grunt pod nogami i zapewne osunęłaby się na ziemię, gdyby nie to, że w ostatniej chwili złapał ją za łokcie. Popatrzyła mu w oczy, starając ukryć szarpiące się w jego kierunku emocje. Jego wzrok wyrażał rozbawienie oraz nieme pożądanie. Jej wzrok różnił się tym, że zamiast rozbawienia znalazło się tam niecierpliwe wyczekiwanie. Jak widać, zrozumiał to na opak, ponieważ odstawił ją pod ścianę i zapytał miłym głosem.

-Co tym razem? Jednak idziemy osobno?- wyszczerzył swoje zęby w lekkim uśmiechu, który zawsze przyprawiał ją o mdłości, a dziś o zawroty głowy.

-Nieee… chciałam wiedzieć czy… no ten… gniewa się na mnie bardzo?- skłamała z trudem. Cała gadka którą przygotowała sobie przez zastukaniem w drewniane drzwi umknęła jej w tym samym momencie co spojrzała na jego uśmiech pełen słodyczy.

-Jak chcesz to go zawołam-powiedział szybko i umknął, zanim zdołała zaprzeczyć. Po chwili trwającej wieczność w drzwiach stanął Syriusz w szortach. Dziwne, ale na jego widok poczuła się równie słabo jak na widok Jamesa. Tym razem nie osunęła się, bo za sobą miała ścianę, ale musiała się przytrzymać , by nie upaść. Popatrzył na nią zdziwiony. Zauważył co się z nią dzieje. Zazwyczaj jakieś panny z młodszych roczników patrzyły tak na niego, gdy bardzo pragnęły wpić się w jego usta. Podszedł do niej powoli, spokojnie, ale pewnie. Uśmiechnął się uwodzicielsko, na co ona musiała spuścić wzrok. Już wiedział. Zbliżył się na odległość dwóch cali. Nie protestowała gdy przyłożył swoją twarz do jej ucha.

-Chciałaś o coś zapytać?- zapytał szeptem, na co drgnęła. Czy Syriusz właśnie z nią flirtował? Czy on właśnie jest bliżej, niż pozwoliłaby na to chłopakowi? Czy to z jego ust wydobywał się ten zmysłowy szept? Czy to jego zapach przyprawiał ją o ciarki, tak samo bardzo jak jego dotyk? Zgubiła się pomiędzy swoimi myślami, i nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że zarzuciła mu ręce na szyje. On nieco zdziwiony, postanowił brnąć w to dalej, sam zaskoczony swoją postawą. Złapał ją w talii i przyciągnął do siebie, otaczając jej plecy swoimi silnymi ramionami. Zasysał do swych płuc zapach jej włosów. Rozkoszował się każdym momentem blisko niej. Sam zastanawiał się co właściwie robi. Miał grać na jej uczuciach a teraz co? To przecież ona go skrzywdziła, a teraz jakby nigdy nic tuli się z nią. Nie mówili nic bardzo długo. Trwali w uścisku. On błądził dłońmi po jej koszuli, ona natomiast wsłuchiwała się w jego nierówny oddech i szybko bijące serce.

Nie zdawali sobie sprawy z tego, że są obserwowani przez dwie osoby. Chłopak patrzył na przyjaciela rozczarowany, dziewczyna na przyjaciółkę z wyrzutem. Allana miała zamiar spoliczkować Syriusza i zabić Lily. Ale ona nic nie wiedziała… to nie jest powód, żeby rzucać się na pierwszego lepszego. Nie mogła się domyślić? A ile czasu zajęło ci skojarzenie, że Mateusz podoba się Lily? Kłóciła się ze swoimi myślami i nie wiedziała co zrobić. Po krótkiej chwili odwróciła się na pięcie i pognała do dormitorium, otulając się szczelnie kocem, jakby chciała się ukryć przed światem. Przytulająca się para nawet tego nie zauważyła, a przyglądający im się chłopak wciąż stał oniemiały na swoim miejscu. Jak mogło do tego dojść? Przecież on jej nienawidzi za to co mu zrobiła. A ona jeszcze przed chwilą osuwała się przed nim na ziemię. I to jej spojrzenie, gdy z niej wstawał. Jakby czekała na dodatkową porcje Jamesa. Nie wytrzymał, odchrząknął znacząco i zbliżył się nieznacznie do parki.

Syriusz już wiedział, że jest po nim. Przytula się w najlepsze, zatracając w każdej chwili, z dziewczyną, o którą jego najlepszy przyjaciel stara się od lat. Stoi przed ich sypialnią, ściska kobietę jego życia i spodziewa się, że taka długa nieobecność nic nie znaczy. Lily myślała podobnie. Zastanawiała się, jak to możliwe czuć to samo do dwóch tak różnych osób. Nie była pewna co czuje, ale wiedziała że w obu przypadkach jest to tak samo silne. Czuła wstyd. Nie chciała spojrzeć w oczy okularnikowi. Bała się, jak mała dziewczynka boi się potwora spod łóżka. Strach ją paraliżował. Jej myśli wirowały wkoło dzisiejszych wydarzeń. Jak to możliwe, że jeszcze niedawno chciała, by James przylgnął do niej na stałe, a teraz to z Syriuszem się przytula.

-Syriuszu, nie chciałbym ci przeszkadzać z kobietą mojego życia, ale… MÓGŁBYŚ SIĘ OD NIEJ ODPIERDOLIĆ?!- wrzasnął szukający gryfindoru. Pałkarz natomiast wypuścił powoli rudowłosą dziewczynę z objęcia, pogłaskał uspokajająco po głowie i odwrócił się do przyjaciela.

-Odpierdołilem się, jeszcze coś?- spytał arogancko. W Jamesie zabuzowało.

-Tak. Więc ten twój plan miał mnie od niej odciągnąć i dać ci wolną rękę? Czy może to był dodatek do tego, że będę krzywdził i ją i siebie?- obiekt kłótni młodych mężczyzn skulił się w sobie. Dziewczyna po prostu zaniemówiła. Nie wiedziała że jej krzywy bolą jego podwójnie. Nie wiedziała też do końca na czym polegał ten plan, ale powoli się tego domyślała. Okularnik kontynuował. –A może po prostu ci się podoba i masz ochotę ją zaliczyć jak inne nieznaczne numerki?- wypowiedział z satysfakcja. Tym razem Łapa nie wytrzymał

-Chyba cie pojebało! Nie będę teraz o tym rozmawiał. Nie przy niej. Wiesz, że to co mówisz krzywdzi ją tak samo jak mnie?- odwrócił się do rudej, która była zbyt zszokowana tym, że dwóch chłopaków się o nią kłóci, że nie zareagowała na całusa w policzek od czarnookiego. Po chwili pociągnął ją za nadgarstek i odprowadził pod schody, rzucając do Rogacza krótkie “Zaraz będę”. Pod schodami przystanął i spojrzał jej w pełne przerażenia oczy. Po chwili milczenia przyciągnął ja do siebie i zapytał szepcząc słodko.

-A może… powinniśmy wybrać się do Hogsmeade sami… Co ty na to?

-A co z Jamesem?- Spytała, podniecona faktem, że pierwszy raz w życiu pójdzie na randkę.

-Nie przejmuj się nim. Zajmę się tym. To jak?-dodał po chwili. Kiwnęła potwierdzająco. Uniósł jej podbródek. Rumieniła się, a w jej oczach można było wyczytać ekscytację, podniecenie i pożądanie. Pocałował ją delikatnie w usta, a ona natychmiast zawiesiła się mu na szyi, sprawiając, że delikatny całus przerodził się w pełny namiętności pocałunek. Gdy przestał, on czuł radość, ona smutek. Pocałował ją jeszcze w policzek i wrócił do Jamesa. Stała chwilę pod schodami, a po chwili wróciła do dormitorium, rumieniąc się okazale.
***

-Wróciłem. Kontynuuj, jakie było pytanie?- spytał niemal że ironicznie

-Pytanie? Pytałem, czy nie masz zamiaru traktować jej jak zabaweczki, czy może to przygoda na jedną noc, albo po prostu grasz jej na uczuciach.

-Człowieku o czym ty pieprzysz?! Nie skrzywdziłbym jej, dobrze o tym wiesz! Jak mnie zawołałeś i jak spojrzałem jak rozjeżdża się na ścianie, faktycznie, miałem ochotę pobawić się trochę. Ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że pozwoli mi do siebie podejść. Ani że pozwoli mi…

-Przestań o tym gadać!- przerwał mu Jim –Jak w ogóle mogłeś pomyśleć o tym, że zabawisz się troszkę, by potem sprowadzić ją twardo na ziemie?! I czemu akurat ona do kurwy nędzy!

-Nie wiem. Najpierw miała być to zabawa, ale kiedy tylko zarzuciła mi ręce na szyję straciłem głowę! Działa na mnie tak samo jak na ciebie, tylko że ja mam wyczucie! Przy okazji, w sobotę idziecie bez nas- dodał z satysfakcja i poszedł do łazienki.

***

Gdy weszła, zastała głuchą ciszę przerywaną szlochem. Podeszła do łózka, z którego ów szloch się wydobywał. Okazało się ono być własnością Allany, co bardzo zdziwiło Lilyanne. Odsłoniła kotary i usiadła koło płaczącej. Ta, wbrew wszystkiemu, czego ruda by się spodziewała, odskoczyła i pognała do łazienki.

-O co chodzi?- spytała Lila ponurych dziewczyn

-Może ty nam powiesz? Z kim to się obściskiwałaś?

-Co..? O co wam chodzi? Z Jamesem to był przypadek…

-Nie o to nam chodzi!- wpieniła się Cassie –Syriusz… Mówi ci to coś?- Spytała po chwili. Lily przypomniała sobie momentalnie co się stało. Powróciło to ze zdwojoną siłą. Znów oblała się szkarłatnym rumieńcem. –On jej się podoba. Powiedziała nam przed chwilą…-dodała minutę później. Dla Lily było to gorsze niż zaklęcie niewybaczalne. Oczywiście typu Crucio lub Avada Kedavra. Podbiegła do drzwi, powiedziała “Wybacz co zrobiłam, zrobię i będę robić”, pobiegła do Cass i wyszeptała jej coś, na co blondynka pobladła. Reszta wieczoru w obu dormitoriach minęła ponuro. James i Ally nie mogli zasnąć przez zranione serce, Syriusz i Lily przez podniecenie i szczęście. Reszta poszła spać jak najszybciej, mając nadzieje, że to co się stało, to tylko okropny koszmar.

wtorek, 13 listopada 2018

O Dziesięć Za Mało #5 Metamorfoza

Stanęliśmy dokładnie przed tym samym budynkiem, w którym kupowaliśmy dla małego ubrania. W sumie... Przyda mu się więcej garniturów... Nie ważne.
-Gotowy?- spytałem z lekkim uśmiechem, ściskając delikatnie jego dłoń w geście otuchy. Przytaknął, ale nie ruszył się z miejsca.
-A czy... Będę mógł wybrać sobie fryzurę i okulary..?- spytał niepewnie, jakby wciąż uważał to wszystko za sen, który w każdej chwili się skończy. Kucnąłem przed nim i przytuliłem go do siebie.
-Oczywiście, że tak, Harry. Przecież nie kazałbym ci  nosić czegoś, co ci się nie spodoba... No, poza garniturem. Ale to tylko z konieczności- wyszczerzyłem się łobuzersko. Młody odetchnął z ulgą i pociągnął mnie w stronę wejścia.
-To na co czekasz? Chodź już!- krzyknął z szerokim uśmiechem, na co nie mogłem się nie zaśmiać. Udaliśmy się na drugie piętro, na którym znajdowały się oba zakłady. Jeden naprzeciw drugiego.
-Najpierw po okulary, co?- spytałem kucając i sadzając go sobie na ramionach. Weszliśmy do środka i z pomocą małego bezróżdżkowego, niewykrywalnego Imperio byliśmy umówieni za dwie minuty. Posadziłem go na krześle, siadając obok niego i mrugając do niego z zadziornym uśmiechem. Młody był dość zdenerwowany, od razu spuścił wzrok na swoje buty, które, dzięki jego działaniom, naśladowały ruchy wahadła. Westchnąłem cicho.
-Podobają ci się jakieś okulary?- spytałem wskazując na półkę przed nami, by zająć go czymś, nim okulista nas wywoła. Młody wstał i niepewnie podszedł do wystawy, oglądając wszystkie oprawki. Na szczęście, już po chwili przyszedł lekarz, wywołując nasze nazwisko. Wstałem i wyciągnąłem dłoń w stronę Harry'ego, który ufnie ją ujął i razem ruszyliśmy do gabinetu specjalisty. W środku kazał on małemu zająć specjalistyczny fotel, a ja sam usiadłem przy ścianie. Badanie zajęło bitą godzinę, ale już po tym czasie wszystko było jasne.


-Wada wcale nie jest taka duża. Sprawę pogarszało też to, że nosił za silne szkła i to w przyszłości mogłoby spowodować więcej szkód, bo wzrok starałby się dopasować wzrok do okularów. Wada to zaledwie minus pół na lewym oku i minus ćwierć na prawym. W tym wypadku sugerowałbym soczewki korekcyjne. Nie będziesz musiał dzięki temu nosić okularów- poklepał go po ramieniu -A oczy przyzwyczają się do braku czegoś, co pomniejszy obraz, bo wszystko będzie się działo tuż przy siatkówce. Co wy na to?- spytał, a ja popatrzyłem na małego.
-I nie będę musiał już nigdy nosić okularów?- spytał. Skinąłem głową na potwierdzenie. Sam Harry się zgodził 
chwilę potem, więc następne pół godziny okulista spędził na uczeniu małego konserwacji soczewek oraz zakładaniu i ściąganiu ich. Gdy byliśmy pewni, że opanował tą sztukę, kupiłem mu zapas miesięcznych soczewek i wyszliśmy zadowoleni, przechodząc do salonu fryzjerskiego. 

Tam niestety musieliśmy czekać w kolejce. Harry siedział wpatrzony w lustro, oglądał siebie bez okularów. Rozumiałem go, ciężko się przyzwyczaić do takiego widoku. Westchnąłem. Myślicie, że przez to, że on nosi soczewki korekcyjne, mój wzrok powinien się poprawić? Nie, niestety nie. Nie jestem już Harrym Potterem. Ten rytuał pozwolił mi zachować moje wspomnienia, ale jednocześnie sprawił, ze Nathaniel na serio istnieje i to właśnie ja nim jestem. Czyli inaczej mówiąc, w mojej rzeczywistości jestem Harrym, tutaj jestem Nathanielem. To, co się stanie tutaj nie ma wpływu na mnie, na mój charakter, wygląd. Dziwne, prawda? Niestety jednak, musiałem to zrobić, by przeżyć. Za dużo zmieniłem w tej rzeczywistości, by móc bez żadnych konsekwencji cofnąć się do swoich czasów.
Wreszcie zostaliśmy wywołani, więc mały usiadł na fotelu, a ja oparłem się o ścianę niedaleko. Fryzjer podał Młodemu album z fryzurami i już po chwili wziął się do pracy. Ściął go na krotko, tak, że blizna była widoczna. Nad tym też popracujemy... Siedzieliśmy tu pół godziny, a młody był bardzo zadowolony ze swojego nowego wyglądu. Pasujące ubrania, nowa fryzura i brak okularów na serio robiły z niego porządnie wyglądającego chłopca. Przez chwile przeglądał się sobie w dużym lustrze, zastanawiając się, jak to jest wyglądać inaczej niż jak przybłędą z ulicy, a ja westchnąłem.

Nawet dopasowane rozmiarem ubrania sprawiały wrażenie, jakby były na niego za duże. Musiał przybrać na wadze. Zdecydowanie musiał. Zapłaciłem za to i złapałem małego za dłoń, idąc w kierunku nieużywanej alejki. Złapałem za mugolską monetę i już po chwili otworzyłem świstoklik aktywujący się na hasło. To był uniwersalny świstoklik, zawsze aportował do korytarza naszego domu. Miałem zamiar potem dać go małemu, by nosił przy sobie cały czas. Kazałem mu złapać monetę i powiedziałem cicho w wężowmowie
-Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej- poczuliśmy szarpniecie w okolicy pępka i znaleźliśmy się w korytarzu. Ja na nogach, a on... Cóż, na tyłku.
-Wstawaj, młody...- uśmiechnąłem się, pomagając mu wstać. -Moje pierwsze lądowanie miałem na twarzy, wiec nie masz co się martwic- powiedziałem ze śmiechem i poprowadziłem go do salonu.
-Musimy omówić parę spraw. Jako, że jesteś szlachcicem, nauczysz się manier, kultury osobistej, tańca, drzewa genealogicznego oraz opanowania- wyliczałem na palcach, siedząc prosto i z zupełną pustką w wyrazie twarzy. On zdawał się być przerażony tą myślą, a ja wreszcie wiedziałem, czemu mówiono mi zawsze to, co chciałem usłyszeć. Z mojego wyrazu twarzy, z moich oczu dało się wyczytać wszystko o czym myślałem. A dodając do tego umiejętności legilimenty... A potem się dziwiłem, że mną manipulowano jak laleczką Barbie. -Ale to nie wszystko. Do tego dochodzą podstawy zaklęć, eliksirów, latania, opieki nad magicznymi stworzeniami, zielarstwa oraz oklumencji do drugiego stopnia. Tylko w wakacje- dodałem słowem wyjaśnienia. Wyglądał na bardziej przestraszonego niż ja na pierwszym roku w Zakazanym Lesie.
-Jak ja niby mam to wszystko zrobić?! Mam dopiero dziesięć lat!- poderwał się z miejsca oburzony, czym zarobił sobie moje karcące spojrzenie. Usiadł ponownie, tym razem prosto, i opuścił trochę głowę zażenowany własnym zachowaniem. -Przepraszam wujku...- szepnął speszony. Położyłem mu dłoń na głowie, mierzwiąc mu włosy.
-Nic się nie stało, ale musisz bardziej nad sobą panować. Im bardziej ukazujesz swoje uczucia, im więcej dajesz innym poznać po swych oczach, tym większą ludzie mają nad tobą przewagę- powiedziałem spokojnie. -Inni szlachcice uczą się tego od szóstego roku życia, a my mamy tylko ten czas, który nam został. Naukę zaczniemy od jutra. Następną rzeczą jest to, że musimy zmienić twoją dietę i ustalić ci plan ćwiczeń. Nie możesz być przecież taki chudy, bo mi cie jeszcze wiatr porwie- powiedziałem spokojnie, z lekkim uśmiechem. -A teraz...- przywołałem do ciebie książkę dla dzieci o zasadach savoir-vivre'u i wręczyłem mu ją. -Prosiłbym cię, byś to przeczytał na jutro. Ja niedługo wrócę, muszę coś załatwić...- powiedziałem głosem nie znoszącym sprzeciwu. Skinął głową potakująco i wstał. Już chciał iść do siebie, gdy zatrzymałem go w środku drogi.
-Nawet się nie pożegnasz?- spytałem z lekkim uśmiechem, kucając i czekając na niego z otwartymi ramionami. Od razu się do mnie przytulił.
-Do widzenia, wujku- powiedział, biegnąc na gore, a ja zaśmiałem się głośno, widząc tą jego słodką nieporadność. Niestety, ale zaraz potem mój wyraz twarzy stal się surowy, nieprzenikniony. Tak samo jak moje bariery. Jeśli jest jeszcze jedna osoba, która musi wiedzieć o tym, że się tu przeniosłem, to jest nią na pewno jeden nietoperz.