sobota, 24 sierpnia 2013

Uwiedziona

Znów siedziała w bibliotece, znów w najbardziej oddalonym od ludzi miejscu, znów płakała. Odkąd po wojnie wróciła do Hogwartu wszystko się zmieniło. Harry mimo, że kiedyś tego nienawidził, czerpał radość z nagabujących go ludzi, wciąż proszących o autografy. Ron, choć wciąż na drugim planie, także zbzikował przez sławę. Zerwał z nią i obraca panienkami jak jak diler towarem. A ona? Mimo całej swojej sławy starała się żyć tak, jakby nie zrobiła nic szczególnego. Nie podpisywała autografów, skupiła się na nauce, dalej pomagała tym, którym pomoc była potrzebna. Nawet ślizgonom.

A skoro już o nich mowa, od początku tego roku wydawali się strasznie dziwni. Część z nich została zamknięta w Azkabanie, a ci, którzy próbowali tylko ratować swoje rodziny dostali wyrok w zawieszeniu i magiczny nadzór. Draco Malfoy, Blase Zabini, Pansy Parkinson, Astoria Greengrass, Theodore Nott i im podobni zdołali się wyratować z magicznego więzienia. Po prawdzie, za co była szczerze wdzięczna, Harry wstawił się za nimi u nowego ministra, Kingsley'a. Była mu wdzięczna, bo mimo wszystko, wierzyła w drugą szansę, których swoim przyjaciołom dawała w nadmiarze. Załkała cicho. Jej przyjaciele... Zostawili ją na cześć sławy. Nawet mała, niepozorna Ginny. Niby nie zrobiła tak wiele, ale jako wybranka Chłopca-Który-Przeżył też miała swój prestiż i powodzenie.

Ktoś złapał ją za ramię. Podskoczyła i spojrzała w oczy dziewczyny, która przez sześć lat wyzywała ją od najgorszych, by w ostatecznej bitwie sprzeciwić się Voldemortowi i stanąć murem za Jasną Stroną. Pansy Parkinsons stała przed nią pochylona i wpatrywała jej się oczami pozbawionymi jakiegokolwiek wyrazu. Zero pozytywnych czy negatywnych emocji. Pustka. To jest to, co zostaje po tym, jak rodzina wyrzeka się ciebie. Hermiona szybko otarła łzy wciąż kapiące po policzkach. Nie chciała, by właśnie Ona widziała jej chwilę słabości. Bała się, że wykorzysta to przeciw niej. Zacisnęła zęby.

-Co sięstało?- spytała życzliwie i z lekką nutą ciekawości i zmartwienia ślizgonka. Granger przyjrzała jej się dokładniej, zeskakując z fotela i patrząc na nią z wściekłością.
-Odejdź stąd. Przyszłaś się ze mnie nabijać! O patrz! Szlama płacze, nie zabawne?- spytała z przekąsem. Zacisnęła zęby i wciągnęła głęboko powietrze. Ciemnowłosa cofnęła się o krok i podniosła ręce w geście obronnym.
-Wcale mnie to nie bawi. Raczej martwi. Zamiast siedzieć z przyjaciółmi, którzy powinni cię wspierać, siedzisz w bibliotece i udajesz niewidzialną.- jej wzrok uciekł w dół. Można by powiedzieć, że byłą zażenowana, gdyby to nie była właśnie Parkinson.

-Też przyszłaś płakać?- naszło olśnienie. Dziewczyna spojrzała na nią z lekką paniką. Najwyraźniej wstydziła się tego. Hermiona z lekkim ociągnięciem podeszłą do niej. Uniosła rękę, a dziewczyna, jakby spodziewając się, że oberwie w twarz, zamknęła oczy. Nic takiego się nie stało. Miona położyła delikatnie dłoń na jej kościstym ramieniu. Ślizgonka strasznie schudła od końca bitwy. -To chodź, popłaczemy razem...- usiadła na sofie obok fotela i złapała jedną z poduszek, przytulając się do niej. Pansy po chwili wahania usiadła obok niej i objęła rękoma nogi. Nic nie mówiły. Po prostu siedziały razem i płakały. Każda z innego powodu. Mogło to się wydawać głupie, ale w tej chwili obie tego potrzebowały. Po paru godzinach Pansy zaczęła mówić.

-Nic już nie jest takie samo. Wiesz, że nigdy nie wierzyłam w to, co rodzice mówili o krwi? Krew to krew, płynie w żyłach i pozwala żyć. Tyle mi wiadomo. Jakoś nie widziałam człowieka, z którego wylewałoby się błoto, jak przeciął sobie palec. Musiałam grać. Grałam, bo moją kuzynkę po ogłoszeniu w rodzinie, że to bzdury wyrzucili na próg z jednym galeonem i bez żadnych rzeczy. Zabrali jej nazwisko. Zamiast Elizabeth Parkinson został sama Eliza. Nie chciałam, żeby i mnie to spotkało, ale zawsze wiedziałam, że to kłamstwa...

Wzięła głębszy wdech i kontynuowała. -Gdy w czasie Bitwy o Hogwart stanęłam po naszej stronie wyrzekli się i mnie. Nie mam prawa korzystać z Rodowego Nazwiska Parkinsons. Jestem tylko Pansy. A każdy bez nazwiska w Slytherinie jest traktowany jak wyrzutek. Draco mnie ignoruje, Blase rzuca mi pogardliwe spojrzenia, Theo mówi do mnie tylko z konieczności... Inni się ze mnie śmieją i są wytykani. Mimo, że byliśmy po tej samej stronie barykady... Nie mam nikogo. Rodziny, przyjaciół. Jestem sama. Tylko w bibliotece mam spokój... Względny...- starła łzy z oczu i wreszcie na nią spojrzała. -Przepraszam za wszystko, Hermiono...

-Ja... Wybaczam. Też mi przykro za to, co o tobie mówiłam. Wcale tak nie uważam- uśmiechnęła się, ale ten uśmiech był na swój sposób przerażający. Spokój i wesołość nie docierała do oczu i tworzyła makabryczny kontrast z żalem, bólem i smutkiem w jej czekoladowych oczach. - U mnie podobnie... Znaczy, wiesz, niby ta sława, którą gardzę i ci ludzie, którzy zaczęli mnie zauważać, bo zniszczyłam horkruksa, oraz faceci ganiający za mną niby za moją inteligencje a nie zasługi. Skoro mi mówią, że to przez wiedzę, to powinni się domyślić, że wiem, czemu nagle im się spodobałam... A Przyjaciele? Mają mnóstwo fanów i fanek którymi muszą się zająć... Na mnie nie ma już miejsca w Złotej Trójcy- skrzywiła się.

-Rodziców nie odnalazłam. Musiałam im zmodyfikować pamięć o mnie, żeby byli bezpieczni. Wysłałam ich do Australii, ale nikt tam o nich nie słyszał. Boję się, że już ich nie odzyskam... Strasznie za nimi tęsknie. To boli, gdy myślisz, że troi rodzice mogą stać przed tobą i w każdej chwili powiedzieć "Nigdy pani nie widzieliśmy, nie mamy dzieci..."- otarła policzki. -W każdym razie mam nazwisko należące tylko do mnie, bo moi rodzice dostali inną tożsamość... Jestem samotna w tłumie. Jestem otoczona fałszywymi ludźmi. Nie wiem, komu ufać. Nic nie wiem. JA! Hermiona Granger, nic nie wiem...- przytuliła się do poduszki, ale Pansy ją jej wyrwała i sama ją przytuliła. Płakały sobie w objęciach. Tego im było trzeba. Kogoś, kto zrozumie i pozwoli wypłakać się na ramieniu, nie mówiąc nic. Ta sielanka po dłuższej chwili została przerwana.

-Hermiono, zrobiłabyś mi zadanie z Hist.... Co ta dziwka tu robi?- spytał się Ronald stojący w przejściu, mierzący ślizgonkę wściekłym spojrzeniem. Zanim Hermiona powiedziała cokolwiek, ciemnowłosa stała już naprzeciw rudzielca i zadała mu ostry cios w policzek.
-Nie wstyd ci wykorzystywać dziewczynę, z którą zerwałeś dla tłumu innych? Nie wstyd ci krzywdzić ją jeszcze bardziej? Idź, niech ci Lavender odrobi zadania domowe. Jeszcze tylko raz zobaczę, że do niej podchodzisz a oberwiesz o wiele gorzej. Wyjdź stąd Weasley, albo inaczej pogadamy!- Syczała przez zęby, patrząc na niego z wściekłością. Chłopak ze strachem w oczach czym prędzej się wycofał, a już spokojna ciemnowłosa usiadła obok zszokowanej gryfonki.

-Dzięki... Nie musiałaś...
-Musiałam. Inaczej znów byś uległa i znów robiła za niego pracę domową i potem znów by przyszedł a ty byś cierpiała. A ja nie chcę, żebyś płakała...- Spojrzała jej w oczy, w których była tylko troska. Zero pustki. Wystarczyła tylko chwila wspólnej rozmowy, by te puste, szklane oczy ożywiły się i znów połyskiwały niczym liście Zakazanego Lasu w świetle słońca. Wtuliła się w nią. Nic nie mówiła. Obie wiedziały wszystko. Słowa zniszczyłyby tylko chwilę. Ciemnowłosa przytuliła ją do siebie. Siedziały tak aż do zamknięcia biblioteki. Szły spacerkiem, milcząc, aż do schodów. Spojrzały po sobie.

-Nie chcę wracać do mojego dormitorium... Znów wytną mi jakiś numer...
-Też nie chcę wracać. Będą się na mnie rzucać jak na mięso...- obie skrzywiły się z niesmakiem. Hermiona spojrzała na koleżankę i w jednej chwili podjęła decyzje. Złapała ją za dłoń i pociągnęła schodami na górę.
-Hej! gdzie mnie wleczesz?- krzyknęła na nią odrobinę rozbawiona. Hermiona nie odpowiedziała. Zatrzymały się koło gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami na siódmym piętrze. Ciemnowłosa wciąż patrzyła na nią z niezrozumieniem. Czekoladowooka zaczęła chodzić przy ścianie. Chcę pokój, w którym będziemy mogły przeczekać noc. Chcę pokój, w którym będziemy mogły przeczekać noc. Chcę pokój, w którym będziemy mogły przeczekać noc. Po chwili na pustej ścianie pojawiły się podwójne drzwi, wyglądające jak te do dormitoriów. Otworzyła je i wepchnęła Pansy do środka.

Pomieszczenie było dwa razy większe niż dormitorium dziewczyn. Całość była urządzona w kolorach ich domów. Kominek, kanapa, dwa fotele, stolik, barek, biurka, półka z książkami, dwa łóżka, stojące obok siebie, oddzielone jedynie etażerką, komody i małe drzwi, mogące prowadzić do łazienki. Hermiona usiadła na sofie a Pans po chwili namysłu ruszyła do barku. Nalała im obu po szklance ognistej i przelewitowała je oraz whiskey na stolik. Usiadła koło niej i sięgnęła po szklankę. Drugą podała dziewczynie obok, która patrzyła na napój wilkiem.
-Nigdy nie piłam nic, prócz kremowego...- powiedziała niechętnie.
-No wiesz... Zawsze musi być ten pierwszy raz...- powiedziała, przygryzając lekko wargę, jakby ukrywała w tym zdaniu więcej sensu. Hermiona kiwnęła niepewnie głową i wzięła łyk. Paliło. Okropnie. Przełknęła z trudem i spojrzała zawistnie na pijącą duszkiem koleżankę.

-Ja się tak nie bawię! Za mocne to-to...- wskazała palcem na stojącą spokojnie butelkę. Zielonooka wybuchła przyjemnym dla ucha, rozbawionym śmiechem.
-Wreszcie cię w czymś przebiłam?- spytała zaczepnie. Czekoladowe oczy powoli przysłaniała furia, ukryta za zmrużonymi powiekami. Przyłożyła szklankę do ust i wypiła wszystko jednym łykiem, od razu nalewając sobie drugą szklankę i robiąc z nią dokładnie to samo co z poprzednią. Pan zagwizdała z podziwem i zabrała jej butelkę, nawet nie siląc się na przelewanie bursztynowego płynu do szklanki. Pociągnęła z gwinta.
-Ej! Ja to piłam!- oburzyła się Granger.
-To pij- podała jej.

Z godnością odebrała butelkę i wzięła parę łyków. Duma jej nie pozwalała przestać, mimo, że alkohol już powoli na nią działał a gardło szczypało niemiłosiernie. Oddała ślizgońce butelkę, którą z chęcią przyjęła i znów pociągnęła parę sporych łyków. Próbowały się wzajemnie przepić. Każda chciała udowodnić drugiej, że jest lepsza. Nie wyszło. Gdy były w połowie drugiej butelki, to jest, pół godziny później, Pansy przybliżyła się do niej i spojrzała jej w oczy.
-Wiesz, że jesteś piękna? Czemu myślisz, że wszyscy lecą na ciebie albo dla darmowych prac domowych albo za uratowanie świata. Jesteś wartościową dziewczyną, która zasługuje na coś więcej niż jakiegoś bezmózga latającego za tobą z pergaminem. Powinnaś uwierzyć w siebie, wiesz?

-Ja....-Hermiona nie mogła wydusić z siebie słowa. Wzięła głęboki oddech. -Znajdź mi kogoś, kto wymieni mi moją ulubioną książkę, ulubiony i znienawidzony przedmiot oraz mój  znienawidzony kolor.- Pansy prychnęła i spojrzała na nią z uśmiechem.
-Uwielbiasz Historię Hogwartu, którą czytasz za każdym razem, gdy nie odzywasz się do swoich przyjaciół. Najbardziej kochasz eliksiry bo tu trzeba skupienia i logiki, żeby czegoś nie schrzanić a nauka czarów jest za łatwa. Nie cierpisz wróżbiarstwa, bo uważasz, że mimo wszystkich przepowiedni, które do tej pory się spełniły, to jest stek bzdur, oraz nienawidzisz Trelawney. Nie możesz patrzeć na różowy. Żaden odcień. Kojarzy ci się z Lavender Brown, która go wręcz ubóstwia. Coś jeszcze?

-Skąd... Skąd to wiesz?- spytała. Nigdy by nie pomyślała, że ślizgonka wie o niej więcej niż jej były.
-Proszę cię! Myślisz, że dokuczałam ci tylko dla reputacji i rodziców? Chciałam, żebyś zwróciła na mnie uwagę. Już w drodze do Wielkiej Sali na przydział modliłam się, byś trafiła razem ze mną do Slytherinu. Później zaczęłaś się trzymać z Potter'em, a ja... Cóż... podrywałam Dracona, by nie myśleć o tobie. Kiepsko mi to szło...- nie patrzyła na nią. Patrzyła na swoje stopy. W tym momencie przeklinała alkohol, który wypiła. Był dla niej gorszy niż Veritaserum. Złapała ją za rękę, ale brązowowłosa odskoczyła.

-Dość! Po co to robisz, co? Zakład z kolegami, że uwiedziesz szlamę? Czy może chcesz mieć się z czego nabijać? Moje łzy nie wystarczyły? Zostaw mnie!- krzyknęła, gdy atakowana podnosiła się z kanapy. Rzuciła się na łóżko a wokół niego pojawił się gruby baldachim. Płakała. Po prostu znów płakała. A ślizgonka to słyszała. Zaklęła głośno i usiadła na swoim łóżku.
-Hermiono... Ja cię na serio lubię... Ja... Proszę, nie płacz...- nawet nie próbowała podchodzić do jej łóżka. Wiedziała, że to by pogorszyło sprawę. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Usłyszała szuranie, a moment później materac ugiął się pod czyimś ciężarem. Otworzyła oczy. Hermionka właśnie siedziała na jej łóżku ze łzami w oczach.

Hermiona wiedziała, że gdyby nie alkohol, wcale by się na to nie zdecydowała. Usiadła na jej biodrach i pocałowała głęboko. Spodziewała się odrzucenia, ale nic takiego nie nastąpiło. Ślizgonka po chwili bierności sama odwzajemniła pocałunek, przygryzając jej wargę i łagodząc ukąszenie koniuszkiem języka. Pocałunek był krótki, ale dla obu trwał wiecznie. U jednej wywoływał on dreszcze, u drugiej tworzył motylki w brzuchu. Ich wzajemny dotyk parzył, ale one w tym momencie chciały spłonąć w ramionach drugiej. Granger oderwała się od niej i oparła swoje czoło o czoło Pansy.
-Jeśli to był zakład....- szepnęła w jej usta. Bała się jutra, ale postanowiła żyć tak, jakby jutra miało nie być. -To go wygrałaś, Pansy...- zeskoczyła z niej i momentalnie schowała się za czerwonym baldachimem swojego łóżka. Zielonooka spojrzała za nią po raz ostatni i zamknęła oczy. Spodziewała się, że już dziś nie zaśnie.

Ciemnowłosa otworzyła oczy i spojrzała na zegar. Dochodziła ósma. Niedługo zacznie się śniadanie. Usiadła na materacu i zastygła w bezruchu. Nie było łóżka Hermiony. Było tam puste miejsce. Żadnych śladów bytności kogokolwiek jeszcze w pomieszczeniu. Na etażerce zaś leżała kartka. Wzięła ją do ręki.

"Zapomnij o wczoraj. Zapomnij o spotkaniu w bibliotece, o wspólnym piciu i, najważniejsze, o pocałunku. Zapomnij o tym, co się działo. To się nie powtórzy i nie wracajmy do tego. Jeśli chcesz się ze mnie nabijać, proszę bardzo. Mam to gdzieś. Ale wiedz, że nigdy ci tego nie wybaczę.
Uwiedziona"

14 komentarzy:

  1. ROZDZIAŁ TRZECI ▬ DODANY!
    Zapraszam na http://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Claudia.

    OdpowiedzUsuń
  2. JA CHCĘ WIĘCEJ I SCENY +18 , NOOOOO :C

    OdpowiedzUsuń
  3. LOOOOOL LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL
    Mam nadzieje ze to nie jest tylko jakas mala miniaturka z jednym rozdzialem i ze napiszesz wiecej you bitch! SCENY +18 ZAMAWIAM!! Kelner! SCENY +18!!!
    NO! KURWA!
    PAPA
    jhskdjkakdfadkfhasdhfs\jdhf
    Lexie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że to miała być i jest miniaturka <3

      Usuń
  4. KIEDY KOLEJNA CZĘŚĆ? xDD I GDZIE SCENY +18? CZUJE NIEDOSYT !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahhah cóż zostaje mi tylko zgodzić się z dziewczynami wyżej xD padlam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm.... Jakoś ani jednej, ani drugie j laski nie potrafię sobie wyobrazić jako lesbijki, ale co tam :D Bardzo fajana (podejrzewam) miniaturka, ale jak będzie ciąg dalszy to również się będę cieszyć :D No i mogłaś byś w końcu napisać scenę +18... Świat by się nie zwalił :D
    No to ja weny życzę :D
    ~Feniksa

    OdpowiedzUsuń
  7. Super blog, masz talent. :) Obserwuję i mam nadzieję, że też mnie zaobserwujesz, jeśli Ci się u mnie spodoba. :* BUZIAKI :* Będę tu częściej wpadać. Czekam na nowy post :)
    Zapraszam do mnie Blog modowy What is in the hat? KLIK!/Bloglovin

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award! Szczegóły na: http://tevicity.blogspot.com/p/liebstr-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. to jest co najmniej piękne ;')
    wybacz, ale ostatnio nie mam na nic weny. nawet na komentarze ;_;
    widziałam to w barwach yaoi :3 czytałam, znaczy sie.
    Hogwarckie homo, powiedziała moja przyjaciółka :D świetne określenie, czyż nie? hahahah ciota :D

    dobra, dodawaj też NY Romance, bo, nosz kurde, tyle napisane, tyle wstawione ;c i chcę zboczone scenki +18 oki? <3
    całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdołować cię? Mamy ponad 80 stron 2 tomu NY R :D taki mały spoiler xD wlasnie mam zamiar dodać, tak tylko mówie :3 scenki +18? umre jak to bedziecie czytac... :D a reszty nie powiem! PISZ! xD

      Usuń
  10. Ja chcę tego kolejną część! I popieram tych którzy żądają scen +18

    OdpowiedzUsuń

Doceniam każdy komentarz. To właśnie wy, wierni czytelnicy, mnie motywujecie do pisania kolejnych części. Liczę na sporą dawkę waszych opinii, nie koniecznie tylko i wyłącznie pochwał. Mam też nadzieję na uzasadnioną krytykę. Pozdrowienia!