Lipiec, 1998
Chuderlawy, brudny chłopak, ubrany w stare, za duże na niego i połatane ciuchy, siedział na kocu ze szczerbatym menelem pod dworcem. Starszy z nich wskazał pewną kobietę, grzebiącą w torebce, dłonią i powiedział jedno.
-Twoja.
Stalowooki kiwnął głową, łamaną polszczyzną powiedział "Dobrze" i ruszył w jej kierunku, chwiejąc się lekko. Stanął obok niej, niby patrząc po kieszeniach, nagle tracąc równowagę i upadając na nią.
-I'm sorry, dear lady...- wybełkotał i czknął. Kobieta odepchnęła go od siebie brutalnie, a on upadł tyłkiem na cement, opierając się rękoma, by nie wylądować na plecach. Spojrzała na niego jak na robaka i odeszła w drugą stronę. Chłopak wstał i chwiejnym krokiem ruszył na koc. Posadził tyłek na materiale i wyszczerzył się porozumiewawczo do mentora fachu, wyjmując z rękawa portfel i telefon. Kartę SIM od razu wyrzucili, komórkę chowając do obdartego plecaka. Z portfela zaś wyjęli pieniądze i razem policzyli. Draco liczył po angielsku a Józef po polsku. Wskazał dłonią na stos monet i banknotów.
-Ile?
-Hountred thirteen and fourty seven.
-Sto trzynaście, czterdzieści siedem
-Sto czrynaće, czerdeci siedem...- powtórzył, marszcząc brwi.
-Dobrze. Portfel- oddał mu przedmiot, a on posłusznie podłożył go pod ławkę, oddaloną od nich o peron. Gdy wrócił, jego nauczyciel dał mu dwie dychy i rzucił hasło "Sklep". Niechętnie zabrał pieniądze i ruszył do monopolowego niedaleko. Wziął z półki chleb, do tego mielonkę i masło i podszedł do kasy. Postawił produkty na ladzie.
-I jesze zero siedym...- mruknął. Zawsze to on chodził do sklepu. Wiedział, że w ten sposób będzie ćwiczył swój polski, jak będzie gadał w tym języku non stop. Wiele się przez ten czas nie nauczył, ale podstawy i jak się dogadać przejdą. Facet znając już go podał mu alkohol i wydał resztę. Zmarszczył brwi.
-Pszepraszym... Dzie mój dwa zuoty?
Sprzedawca zacisnął szczękę, ale oddał mu należyte pieniądze. Podziękował ładnie i wyszedł, kierując swe kroki na dworzec.
Dosiadł się do Józefa, podając mu alkohol i oddając resztę. Nie wiedzieć czemu, mężczyzna miał dwa woreczki z pieniędzmi. Resztę wrzucił do tego cięższego. Odkręcił butelkę i pociągnął z gwinta, w czasie, gdy Draco robił im kanapki. Nie narzekał. To życie było o wiele gorsze niż to, do którego przywykł, ale lepsza bieda i wolność niż bieda i Azkaban. Zero aurorów, siedzących mu na ogonie; zero dementorów, pozbawiających go szczęścia. Nawet w takich warunkach cieszył się z tego co ma. Wojna zmieniła go bardziej niż ktoś mógłby przypuszczać. Przestał być tym małym, rozwydrzonym, rozwrzeszczanym bachorem. Stał się mężczyzną. I w sumie to nawet miał w dupie czy ktoś szlama, czy nie. Ważne, by człowiek był fajny. Ten mugol obok niego też jest spoko, a przecież podobno jest podgatunkiem. Coś tu jest nie halo w tym stwierdzeniu. Podał Józefowi jedną kanapkę, samemu robiąc jedną dla siebie. Był młodszy, niedouczony i nie znał języka. Robił tu praktycznie za pachołka dla mistrza ulicy. Ale nie, żeby Józef był jakiś niesprawiedliwy. Był przez niego traktowany jak brat. Józef odłożył alkohol i jedzenie i wstał.
Chwiejnym krokiem podszedł do jednego biznesmena i powiesił się na jego ramieniu, śpiewając jakąś pijacką balladę. Nadziany facet popchnął go do tyłu, gdzie wylądował na kolejnym kolesiu, który widać, że był przy groszu. Ten również go odepchnął i wylądował tym razem na podłodze, bardzo blisko torów. Młody już się podnosił, by mu pomóc, ale ten niezauważalnie wręcz pokręcił głową, patrząc na niego karcąco.
-Przepraszam, panowie...- czknął i zrobił pijackie oczka. -Mają panowie czas powiedzieć?
-Zegar na ścianie wisi, ty nierobie jeden- warknął jeden z nich i każdy rozszedł się w swoją stronę, pragnąc być jak najdalej od śmierdzącego ulicznika. Ten moment później podniósł się i ponownie zajął swoje miejsce, wyjmując dwa grube portfele. Z obu wyszło ponad trzysta złotych. Wrzucił je do grubszego woreczka, który tylko delikatnie brzęczał monetami. Reszta to były banknoty. Pomruczał chwilę pod nosem i uśmiechnął się.
-Walizka i chodź- powiedział do blondasa. Ten nie ociągając się zgarnął swoją walizkę i ruszył za niosącym wypchany, podziurawiony worek na plecach mentorem.
Doszli do motelu. który stał kawałek dalej. Mężczyźni podeszli do recepcji i polak zaczął rozmowę z pracownikiem. Dracon rozumiał tylko trzy po trzy.
-Witam. Można wynająć pokój na półtorej godziny? Chcę tylko, żeby się chłopak ogarnął. Musi się umyć, rozumie pan...- obaj spojrzeli na niego, a on rozumiejąc na jak długo oraz, że to o niego chodzi uśmiechnął się niepewnie. Recepcjonista pokiwał głową i dał im klucze.
-To jeden z najtańszych pokoi. Wystarczy, żeby się umyć i przebrać. To będzie pięćdziesiąt złotych.- najstarszy wręczył mu banknot wyjęty z lżejszego woreczka i udali się do trójki. Weszli do środka.
-Walizka, tam- wskazał palcem łazienkę. Przekaz był jasny. Miał iść do łazienki się umyć. Tyle jeszcze zrozumiał. Wszedł do środka, zamknął drzwi i rozebrał się z brudnych dresów. Wszedł do kabiny od razu puszczając ciepłą wodę. Jakie to było przyjemne uczucie móc zmyć z siebie cały ten brud. Zajęło mu to godzinę, by doszorować się całego. Gdy porządnie się wysuszył, założył jeden z gorszych garniturów od włoskiego projektanta, który dostał od Nott'a na urodziny. Wyszedł do pokoju.
-Dobrze. Ładnie.- skwitował Józek, siedzący na krześle. Jedyne co chciał to pomóc chłopakowi. Podał mu grubszy woreczek pieniędzy i jeden z ładniejszych portfeli, które zwinęli oraz jedną z lepszych komórek. Draco, mocno zdziwiony, przełożył do portfela pieniądze. Mentor kazał mu włożyć go do swojej kieszeni. Opuścili pokój, w recepcji oddając klucz i wychodząc na ulicę. Szli kawałek i zatrzymali się przy mugolskim barze szybkiej obsługi.
-Idziesz do pracy. Gadałem z szefem.- anglik był w niezłym szoku. Że niby miał iść do pracy? Do mugolskiej pracy?! Poczłapał do środka za menelem i stanęli przy ladzie. Manager przyszedł chwilę później.
-Stefan, to ten chłopak, o którym mówiłem. Zna podstawy polskiego, ale szybko łapie. Pokażesz mu co i jak to wszystko zrobi.
-Mówisz? Kible też by sprzątał?- spojrzał na arystokratę z powątpiewaniem wypisanym na twarzy.
-Draco. Szorować łazienkę, zrobisz?- spytał jego mentor, najprościej i najbardziej zrozumiale dla omawianego chłopaka.
-Dobrzie, ja zrobi- powiedział i skinął głową. Zaskoczony Stefan pokiwał głową i znów skierował spojrzenie na kolegę.
-Dobra, ma robotę. Akurat dwa dni temu jedna sprzątaczka przeszła na urlop macierzyński, więc mamy brak. Kiedy może zacząć i w jakich godzinach?
-Zacznie nawet od zaraz, konta w banku nie ma, więc kasa do ręki. Godziny wszystkie ma wolne. Ale jest tak. Pamiętasz, co Zbychu gadał o tej kawalerce? Mógłbyś przedzwonić i powiedzieć, że chcemy wynająć? Chłopak ma tam około tysiąca, sam zarobił i to w dwa miesiące. Musi mieć przecież porządne mieszkanko, jak na pracusia, co nie?- pokiwali zgodnie głową.
-Ej, coś mi się kojarzy... Pamiętasz tego anglika, co się ostatnio kręcił i gadał po polsku normalnie? To on podobno tu na zawodówce kurs językowy prowadzi. Jakby go tam wkręcić? Henry czy Harry mu tam... Jak będzie to go wpisze na kursy, co nie?
-Noo! I to jest myśl, Stefek. To chłopaka ci zostawić już?
-Tak, tak, leć, bo zaraz godziny szczytu- zaśmiali się wspólnie i uścisnęli sobie dłonie. Józef spojrzał na Draco i wskazał manager'a dłonią.
-Szef. Idź za nim. Robota.
-Już? Dobrze. Co zrobiś?- spytał swojego szefa, jak się dowiedział. Ten machnął na niego dłonią i zaprowadził do biura.
-Zostaw rzeczy- machnął dłonią w kąt pokoju, a młodszy z nich posłusznie odłożył walizkę i spojrzał na Stefana. -Sprzątacz. Tam rzeczy- wskazał mu składzik obok. -Zdejm marynarkę...- Draco miał na twarzy wypisane niezrozumienie. Pracodawca westchnął i pokazał na migi, że ma zdjąć górę. Powiesił marynarkę na haku, a szef dał mu plakietkę z ręcznie napisanym "Drako". Wzruszył ramionami i przyczepił do fartucha, który kazano mu założyć. -Idź sprzątać- wskazał mu salę a on kiwnął głową i poszedł po środki czyszczące. Ścierał stoliki, mył podłogi, szorował kible, wynosił śmieci. Nie narzekał. Lepsze takie życie niż na ulicy. Aż sam do siebie się uśmiechnął, przez co dziewczyny w kolejce wzdychały i zastanawiały się, co wprawia go w taki dobry humor. Powód był prosty. Coraz lepiej mu szło życie. I tyle. Pracował dziś tylko trzy godziny, bo kończyła się jego zmiana. Po robocie stawił się w gabinecie, zmieniając uniform na swój garnitur.
-Draco. Masz dom- wywołany spojrzał na managera zdziwiony. -Chodź.- Posłusznie poszedł za szefem, zgarniając swoją plakietkę i walizkę po drodze. Wsiedli do auta. Blondynek nie miał zaufania do tego wehikułu, ale jak mus to mus. Przejechali jakieś trzy ulice i zaparkowali przy starych kamienicach. Stefan zaprowadził go do pierwszej z brzegu klatki i zadzwonił domofonem pod numer trzynasty.
-Czego?!
-Zbychu, daj spokój. To ja, Stefan i ten anglik. Otwieraj.
-Wlazł. I patrzeć, czy psiarnia nie jedzie...- mruknął przez głośnik i po chwili rozległ się brzęczący dźwięk otwierania klatki. Wspiął się po brudnych schodach na piąte piętro, stając naprzeciw starych, obdrapanych, drewnianych drzwi. Dla niego piękny widok po dwóch miesiącach spania na chodniku i lania w publicznych toaletach. Drewniane drzwi uchyliły się lekko a zza nich wyjrzała ciemna twarz.
-Do środka. Ruchy.- przeszli przez próg i aż go zamurowało. Wykrzywił się i przełknął ślinę. Jego dom okazał się być studio, w którym znajdował się salon, kuchnia i sypialnia w jednym. Przy ścianie było widać jeszcze jedne drzwi, ale na razie bał się tam zajrzeć. Ze ścian schodziła brudna, stara, szara tapeta, panele skrzypiały i się ruszały. Meble były popsute, powyłamywane w wielu miejscach. Aneks kuchenny cały zardzewiały, kanapa wygryziona przez mole, zamiast łóżka materac z wystającą sprężyną. Wszędzie było brudno i czuć było odór stęchlizny. Na suficie wisiała pojedyncza żarówka, a w kątach rozchodziła się pleśń.
Wolnym krokiem podszedł do łazienki. Otworzył i po chwili znów zamknął. Śmierdziało moczem, gównem i pleśnią. Powoli otworzył drzwi jeszcze raz. Były tam tylko wanna, która była wyszczerbiona i strasznie brudna, miska, w której pływała stara, prawie czarna woda i kibel, który wyglądał jak przez wieki niemyty.
-W takim stanie oddam za sto pięćdziesiąt miesięcznie. Muszę się tego pozbyć jak najszybciej.- blondas patrzył na nich z niezrozumieniem. Stefan wywrócił oczami i napisał na kartce "150/m". Rozszerzył oczy ze zdziwienia. Tak mało? Energetycznie pokiwał głową i wyciągnął odpowiednią sumę pieniędzy.Mężczyzna z chęcią je przyjął i wręczył mu kluczyki, kierując się do wyjścia. Stefan jeszcze raz rozejrzał się po studio, kiwnął na niego głową i wyszedł, zamykając drzwi. Dracon westchnął. Jeśli ma dziś spać w tej ruinie to musi to doprowadzić przynajmniej do stanu użytkowego. Pierwsze co zrobił to przeszedł po całym mieszkaniu używając zaklęć czyszczących i odświeżających. Pleśń i brud zniknęły raz na zawsze. Następnie wszystko co zostało zniszczone naprawiał w kółko powtarzanym Reparo. Gdy to już miał, wziął z korytarza kawałek drewna i jakieś skrawki materiałów. Deskę przemienił w wieszak a z materiałów zrobił pościel i poduszkę. Na koniec Odnowił ściany, sufit i parkiet. Mieszkanie w przeciągu godziny wyglądało jak świeżo po remoncie. Był z siebie dumny. Przetransmutował wannę w prysznic i spędził tam dziesięć minut. Musi oszczędzać wodę, kasy akurat ma mało. Spać kładł się z myślą, że teraz może być tylko lepiej.
Hejo :) nie wiem czy dobrze robię, ale mam nadzieję, że nie jesteś na mnie, aż tak wkurzona jak mi sie wydaję, ale mam zaszczyt zaprosić ciebię na NN. Po tym jak mnie motywowałaś i opieprzałaś, mam nadzieję, że będziesz chciała przeczytać co dalej się stało w mojej historii ;) natomiast twoją powoli nadrabiam i po raz kolejny jest mi głupio ponieważ ty w przeciwieństwie do mnie Draqq nie próżnowałaś :) Powodzenia anestiarbd :)
OdpowiedzUsuńDraco menelem> o_O Tego jeszcze nie było XDD Ogólnie zapowiada się zajebiście i ja chcę wiedzieć co dalej ;n; Nooo kuźwa!!! jndfjdf Chce dalej :CCC
OdpowiedzUsuńWeź daj więcej noo, nie bądź tak! Zajebiste to wyszło :D
Ten komentarz jest dziwny.... ale wiadmo o co chodzi :D Weny, weny, weny :*
~Feniksa
;
OdpowiedzUsuńSzkoła językowa, sama szukam takiej w której nareszcie nauczyłabym się języka angielskiego jak trzeba. Ktoś zna może https://lincoln.edu.pl/ ? Z tego co sprawdziłam to dobrą ofertę mają, różnego rodzaju kursy do wyboru, metody nauczania i dużą zdawalność jeśli o egzaminy chodzi. Chyba wybiorę tę szkołę.
OdpowiedzUsuń