środa, 22 sierpnia 2018

Czy to Możliwe? Rozdział 3

Już po chwili blond włosy chłopak stal przed drzwiami do domu swego współlokatora. Zapukał, ale nikt nie odpowiedział. Ponowił parę razy, lecz z tym samym skutkiem. Zrezygnowany, postanowił nacisnąć klamkę, nie spodziewając się, ze ta ustąpi. Nieco już przerażony wszedł i zapalił światło włącznikiem. Przeszedł do salonu, ale właściciel opuścił pomieszczenie. Sprawdzał w kuchni, łazience jadalni i sypialni, ale i tam nie było gospodarza. Już miał zamiar wracać po różdżkę, ale zobaczył otwarte drzwi na środku przedpokoju. Zainteresowany wszedł do środka i powoli szedł w dół po schodach, starając się być jak najciszej. Im niżej schodził, tym jaśniejsze było światło. Gdy dotarł na sam dół, okazał mu się nieziemski widok. Piwniczka pełna win jakościowo lepszych niż w Malfoy's Manor, kącik degustacyjny i mini siłownia. Spojrzał na butelkę trzymaną w ręku i westchnął ze zrezygnowaniem. 'Sobieski', polska wódka. 'Wino i wódka, ciekawa mieszanka. Wyszedłem na błazna niosąc to...' rozmyślał szarooki, po czym lekkim krokiem podszedł do zielonookiego. Ten siedział w jednym z wiklinowych foteli i popijał wytrawne wino z 1938 roku.

-Co tam, Potti? Już się zadomowiłeś?- spytał, na co gospodarz uśmiechnął się do niego przyjaźnie i wskazał fotel naprzeciw siebie.

-Spadaj, fretko. Jak twój dom?- zażartował i zapytał. Malfoy nie brał tego do siebie, nie widział wrogich ogników w tych przyciągających wzrok oczach w kolorze avady.

-Nie jest źle, lepiej też mogliśmy trafić...-powiedział, przechylając lekko głowę w lewa stronę, co nie zostało zignorowane prze Pottera.

-Kłamiesz, widzę to. Wszyscy Malfoy'owie tak robią, gdy kłamią. Czyli ci się podoba... mówiłem?- blondyn rzucił mu groźne spojrzenie, ale ochłonął i podał mu butelkę. Czarnowłosy wziął, zaśmiał się, rozlał do dwóch szklanek do polowy, a na koniec dolał wina z napoczętej butelki. Blondyn sceptycznie popatrzył na zawartość szklanki, ale jak zobaczył, ze Potter pije to bez mrugnięcia okiem, wziął łyk. Paliło. Strasznie paliło. Piekło, drapało i parzyło w gardło. A Wybraniec w najlepsze popijał sobie jak zwykły sok z dyni. 'Obłęd!' pomyślał, po czym znów pociągnął (już o wiele mniejszy) łyk ze szklanki. Widząc to Harry zaśmiał się rozbawiony, na co Malfoy znów popatrzył na niego oczyma bazyliszka, zabitego przez Pottera na drugim roku.

-Ja nie mogę... Ja, Harry Potter, pije mocniejsze trunki od samego Dracona Lucjusza Fretki Malfoy'a! Hahahahahahahahahaha! O boże! Chcesz, to przyniosę ci trochę soku winogronowego...

-NIE!- wykrzyknął urażony Draco -Znaczy.. khem.. nie. Dziękuje, dam rade...- dodał już trochę zmieszany, co jeszcze bardziej rozbawiło zielonookiego. Naburmuszony blondyn wpadł na iście przebiegły plan.

-A-a-aaa- 'próbował' się powstrzymać przed tym udawanym kichnięciem, ale 'z trudem' mu to wychodziło, w efekcie, gdy kichnął, poderwał się na równe nogi a cała zawartość jego szklanki wylała się na koszulkę już nie śmiejącego się Harry'ego.

-Kurwa! To była moja ulubiona! Później to różdżką wyczyszczę... A tymczaseeem...- powiedział i zrobił to samo co kolega, ale bez kichania. Draco siedział oniemiały, a w tym czasie Harry ściągnął przesiąknięta bluzkę i wytarł tors chusteczka podniesioną ze stołu. "Nooo, nie spodziewałem się, ze Potti będzie tak umięśniony... Zaraz, czy mi się zdaje, czy jest silniejszy ode mnie... Taki patyczak silniejszy od Malfoy'a? Chyba się przywidziałem..." Jednak Potter musiał opacznie odebrać wzrok Dracona na swoim odkrytym torsie, bo zaczął się śmiać, by po chwili powiedzieć

-Draco, nie pożeraj mnie tak wzrokiem. Poczekaj chociaż do drugiej randki... Hahahaha! W dodatku, radzę ci zrobić to samo, bo twoja bluzka nie wygląda lepiej...- dodał po chwili, spoglądając na zarysy idealnej, Malfoy'owskiej sylwetki -Chociaż... teraz też nie jest najgorzej... Hahahaha- z lubością obserwował jak zmieszany blondas spuszcza ledwo dostrzegalnie głowę, oblewa się lekkim rumieńcem jednocześnie wykonując polecenie Pottera i mrucząc jakieś nikomu nie znane bluźnierstwa. Albo to nie były bluźnierstwa... W każdym razie, Potter da sobie rękę uciąć, ze słyszał wyrażenie 'Niezły Brunet' wydobywające się z jasnych, idealnie wykrojonych ust tego arystokratycznego dupka. 'Daj spokój Malfoy...' myślał 'Może jeszcze mi powiesz, ze na mnie lecisz? Może i nie interesuje się dziewczynami, ale tak nisko nie upadłem...'. Blondyn natomiast toczył ze sobą wewnętrzną walkę.

'Jest niezły, gdyby nie te bryle...
To Potter!
Co nie zmienia faktu, ze jest niezły
Ale to wciąż ten irytujący brunet...
o nieziemskich, avadowych oczach
i świetnie umięśnionym torsie...

Może i tak, ale to, ze ja jestem Bi, nie oznacza, ze inni tez są!
A może by go tak delikatnie wypytać... skąd wiesz, kto mu się podoba?
Może... Ale trzeba by użyć podstępu... On się nie da tak łatwo...
A może...'

-Zagramy w pytania? -zapytał już na głos blond włosy. Harry popatrzył na niego jak na kosmitę (bo określenie "jak na ducha" nie byłoby trafne).

-Dooobra... Ja pierwszy. Czemu uciekłeś z domu? Ale tak na serio. Czuje, ze to nie przez to, ze nie chciało ci się zostać w twojej jakże luksusowej willi na rzecz mieszkania pośród mugoli...

'Cholera, przejrzał mnie. Przegwizdane...' myślał, lecz udawał, ze zastanawia się nad odpowiedzią -Wiesz... Po wojnie wszyscy Śmierciożercy byli wyłapywani przez Aurorów. Tylko dzięki twoim zeznaniom uniknąłem Azkabanu. Jak wróciłem do domu, a mama jak zwykle wmawiała mi, ze wszystko będzie dobrze, ja coś zrozumiałem. Oni tak na serio nie martwili się o mnie. Martwili się o to, by ich Pan powrócił. A skoro już umarł, a ja zawiodłem, chcieli sobie wynagrodzić stratę ich Władcy udając, że im na mnie zależy. Ale to nie wszystko. W Pokoju Życzeń mogłeś mnie zostawić i nie martwic się już nigdy o to, że wyzwę twoich przyjaciół, że znów ci coś zrobię, że postaram się cię zabić, czy bynajmniej uszkodzić ci zdrowie. Ale ty i tak postanowiłeś mi pomóc. Pomimo wszystkiego co ci robiłem, ty rzuciłeś mi się na pomoc. Uznałem, że moje miejsce nie jest wśród kłamców, lecz wśród prawdomównych, którzy byli gnębieni przeze mnie, mój ród i mi podobnych...

-Wow... To było... głębokie... w sumie, mugole też często kłamią, ale za to my, mamy przewagę i możemy dowiedzieć się prawdy...- wyszczerzył się Potter, pokazując równe, białe zęby w zawadiackim uśmiechu. Szarookiemu spodobał się ten uśmieszek i z ledwością oderwał od niego wzrok, spoglądając na dno szklanki.

-Moja kolej... Czemu ty tak na serio wszystko zostawiłeś. Znaczy, nie uwierzę, ze bohaterskiemu Potti'emu znudziły się laury...

-No to się zdziwisz. Bo raczej nigdy nie podobało mi się to, ze jestem sławny przez śmierć jedynych osób którym na mnie zależny. I nie próbuj zaprzeczyć- powiedział, widząc Dracona otwierającego buzię- Granger walczyła ramię w ramię ze mną, bo wierzyła, że dzięki temu uratuje i siebie i swoich rodziców. Weasley chciał odwetu na takich jak twój tata. Ginny myślała, że mnie kocha tylko dlatego, że byłem tym sławnym chłopcem, który przeżył. Że zrobiłem coś, czego żaden inny nie dokonał. Że wyróżniałem się z tłumu. Weasley'owie podobnie jak Ron chcieli pokazać, że krew nie ma znaczenia. Tonks i Remus zginęli wierząc we mnie, zostawiając na tym świecie syna. Chcesz więcej? Nawet ty. Nawet twoja nienawiść opierała się na tym, że nie zginałem, kiedy próbowano mnie zabić. "Ten zły Chłopiec-Który-Niestety-Znowu-Przeżył-I-Nie-Zamierza-Umrzeć-By-Wciąż-Działać-Mi-Na-Nerwy znów zrobił coś cudownego i przez to mnie wkurwił więc trzeba go podręczyć" zamiast zwyczajnie powiedzieć "Ten jebany Potter znów mnie wkurwia sowim zachowaniem". Tak, wyobraź sobie, że to się staje nudne i wkurwiające po paru miesiącach. Na dokładkę miałem reporterów na karku, którzy tylko czekali na moje potknięcie. Zabiłem Voldemorta,- Draco się wzdrygnął- zrobiłem swoje, już nie byłem potrzebny więc odszedłem.

-... Nie wiedziałem... Nie miałem pojęcia... Przykro mi... Teraz ty.

-Wiec... Ty i Parkinson. Myślałem, że jesteście idealną parą...- Nie dokończył, bo Draco przerwał mu swoim wybuchem śmiechu.

-Ja! HAHAHAHA! i Parkinson! HAHAHAHA! Dobre! HAHAHA! Nie wierze... Nigdy z nią nie byłem... Nie podobała mi się. Nie lubiłem jej. Przyczepiła się do mnie jak glonojad do szyby i nie chciała puścić. Gdy raz na jakiś czas powiedziałem jej, że ma brzydką mordę, zostawiała mnie na góra tydzień. A tak, to rzucała się na mnie przy każdej nadarzającej się okazji... A ty, ten z Ginny... Znaczy, zdawało mi się, że ją lubisz...

-A ty co... Obserwujesz mnie?- Zapytał rozbawiony Potter

-Moooże... Odpowiedz

-Wiec... Nie. Znaczy, najpierw mi się zdawało, że jednak tak, ale później mi przeszło. Przestała mi się podobać, tak jak Cho- 'a zaczęli mi się podobać chłopcy...' dodał w myślach.

-Aleś się wysilił... Znów pytasz- powiedział Dracon. Grali tak jeszcze dobrą godzinę zadając najróżniejsze i najgłupsze pytania. Draco pytał Harry'ego o przygody, a Potter pytal Malfoy'a o jego przeszłość. Po trzech butelkach wina i polówce wódki oraz kolejnej godzinie szarooki zapytał bruneta.

-Heeary.. A ty ests gejym?

-So?

-Szy gejim estes?

-Ni wem.. Mosze.. A ty?

-Nie...

-No to zdrófko...- i polał im na nowo. Gdyby nie zdrowy rozsądek (który po takiej ilości alkoholu już nie pracował za dobrze) zabrali by się za kolejną butelkę wina. Niestety, jedno pytanie zepsuło cala zabawę. Dwaj mężczyźni siedzieli w piwnicy na podłodze w samych spodniach, dookoła nich butelki po najróżniejszych rodzajach alkoholu, jedynym światłem była gasnąca świeczka przy suficie, dochodziła godzina pierwsza w nocy, a blondyn pyta zielonookiego

-Ej... Gary... Barry... Larry... jak si tam... HARRY! Harry, dzie moji klusze do domu?

-So? Alleosochozi?

-Klusze! Moje do domu... Ni ma w spodniach...

-Ne wim. Choź poszukaś...- po czym dumnym, chwiejnym krokiem ruszyli po schodach. Oczywiście, nie obyło się bez licznych upadków i wpadaniu jednego na drugiego. Gdy nareszcie dotarli na samą górę, stanęli przy drzwiach zdezorientowani.

-Ale ty byeś tylko na do-ole.. wiec so my robimy na gósze...

-Niee wieeem... ja szłem... szedłam... szedłem... BYŁEM KURWA za tobą!- powiedział platynowłosy.

-A ja za tobą... a byeś dzieś indziej u mie?

-Byem!

-A dzie?

-Wszędzie!

-Pozfolilem?

-Tyaak!

-Okej. To oć szukaś

-Toś idem...- zgodził się niechętnie i ruszył za brunetem. -Ale siemno tu est... Choź do kuchni musze siem napić...- dodał i porwał spod blatu nie otwartą butelkę wody. Gdy wyszedł na korytarz, Harry zapalał światło. Stanęli przy skrzynce z prądem. Gdy Potter zobaczył, że Malfoy pije z gwinta, zbulwersował się i zaczął mu wyszarpywać butelkę z rak.

-Nie pij s gfinta, bo zaraskóf dostane po tobiee!

-Pierdolisz Potti! Za moje sarazki będą ci złotem płacić!- nie został mu dłużny szarooki i ciągnął otwarta butelkę w swoja stronę. Szarpali się przez chwilę, aż Draco nie pociągnął za mocno. Harry upadł na blondyna a ich usta się złączyły. Wszystko ładnie pięknie, gdyby nie to, że woda z butelki wylała się na bezpieczniki więc prąd poszedł się jebać. Gdy po dłuższej chwili zaprzestali tego namiętnego pocałunku, Potter oderwał się od Malfoy'a i stanął jak wryty, by po chwili wrzeszczeć na zadowolonego blondyna.

-To tfoja wina! Pszes Ciebie kurwa prądu ni mo! I pszes ciebie kurfa gejem zostałm! Nie fkurwiaj mie jusz!- krzyczał, a blondas w otępieniu spoglądał na bruneta, znów tocząc wewnętrzna walkę. Tym razem nie z pożądaniem, ta konfrontacja była pomiędzy Panem Kacem a Trzeźwością.

'Mówiłem, że warto zapytać?
A spidalaj ty kurfo! To pszes alkochol! Jutro nis nie zapamita...
Po pierwsze, no właśnie! A po drugie, jeśli napije się wywaru na kaca, który ty masz a on nie, może sobie przypomnieć i będzie pamiętał, że mu się podobało!
Klłamsa! Harry taki nie est!
Od kiedy mówisz mu po imieniu?
Od kiedy mie posałował!
W sumie to on ma racje, to ty go pociągnąłeś na siebie.
Ja tam prałem putelke, on siem rzusił na mie jak na mieso! On tesz nie mosze mi sie oprzeć...
Chciałbyś! Gdyby tak było, to by się na Ciebie rzucił, gdy zdejmowałeś mokrą koszulkę. To nie on ciebie pożerał wzrokiem, gdy się rozebrałeś, tylko ty jego.
I ty Brutusie pszecifko mie?
Proszę, proszę! Ktoś tu mugoli cytuje... Nie powiesz mi, że to nie po to, by zaimponować swemu współlokatorowi, co?
Nie! Spotobało mie sie, tom sapamintał!
Chciałbyś. Nie pierdol tylko zajmij się koleżkżą, bo on się produkuje a ty go nawet nie słuchasz...'

-Potti, wylusuj. Geyem nie estś, to był pszypadek... No chyba, sze cesz wiecej!

-A kurfa kce! I to tfoja fina ty petale!- wydzierał się. Nawet zapomniał po co zapalał światło. I w tym przypadku nie przez nadmiar promili, tylko przez jeden wypadek. Przez to, ze wpadł na Dracona, który zaczął go całować, nie mógł przestać myśleć o tym dreszczyku przechodzącym przez jego kręgosłup przy każdym dotyku jego gościa. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czuł. Z Cho było do bani, z Ginny było więcej namiętności, ale nie było tego czegoś. A tu? Jego największy wróg i on pod wpływem alkoholu obściskują się na korytarzu jego domu i takie emocje. Za to wszystko winił (choć nie powinien) Malfoy'a. I JESZCZE CHCIAŁ WIĘCEJ!

'Za dużo alkoholu... Za DU-ŻO!' myślał rozgoryczony.
'Patrz na pozytywy, przynajmniej nic nie zapamiętasz...' dodało mu coś w myślach.
'Jakie kurwa pozytywy?! Ten zboczeniec może ze mną robić co zechce a ja na to nic nie poradzę! Czemu?! Bo jestem schlany w trzy dupy!!!
Nie mów, że nie chcesz, by cię znów pocałował. Sam mu to powiedziałeś chwile temu.
Nie zmieniaj tematu! I po co mi pozwoliłeś tyle pić?!
Nie ja! Ty go częstowałeś winem! Ja podpowiedziałem, by dodać wódki...
Pff! Spiskowałeś przeciw mnie! Ty... Ty... SPISKOWCU ty... Ty zdrajco!
Wreszcie się wysłowiłeś... Przestań gadać sam do siebie tylko go opieprz a nie, patrzysz się jak ciele w malowane wrota...'

-Bo to tfoja fina ty skuszybyku tyyyy! Tyyy! Spiertalaj! Nie lubie Cieee! Wypieprzaj! Ty skurwysy...- nie skończył, bo Draco skutecznie zatkał mu usta swoimi. Harry nie był przygotowany na taki obrót spraw i odrobinę nieświadomie oddał pocałunek. Sekundę później, Malfoy jeszcze bardziej go pogłębił, jednocześnie od czasu do czasu przygryzając jego dolną wargę. I kruczowłosy i blondyn mogą opisać to jednym słowem. "Nieziemskie". Harry znów czuł przyjemne dreszcze pochodzące od tego, że szarooki przygarnął go do siebie, zamykając go w czułym uścisku, jednocześnie nie przerywając pocałunku. Nie mógł nad sobą zapanować, po prostu poddał się uczuciu. Draco natomiast nigdy nie czuł się tak przyjemnie całując się z kimś. Zazwyczaj gdy obdarował kogoś pocałunkiem, prowadziło to do łózka, ale nie dziś. Całując Pottera zdał sobie sprawę, że chciałby go tak przytulać na wieki. Dopiero po paru chwilach doszły do nich wszystkie fakty.

'To Potter! Co ja kurwa odpierdalam?! Pocałowałem Pottera, z własnej, nieprzymuszonej woli, w dodatku mi się to KURWA PODOBA! Na koniec, on oddaje pocałunek a ja nie chce go puścić. I CZEMU ON MNIE JESZCZE NIE ODEPCHNĄŁ?! Nigdy więcej z nim nie pije...'

'To Malfoy! Kurwa, co mi odbiło?! Ten na mnie znowu napada a ja mu się jeszcze poddaje! I na dodatek mam ochotę tak tu stać z nim przez wieczność albo i dłużej?! I CZEMU ON KURWA CIĄGLE MNIE CAŁUJE DO JASNEJ CHOLERY?! Niech zapomni o tym, że dam mu cokolwiek z mojej kolekcji...'

Myśleli w tym samym czasie, jednocześnie obaj świadomi tego, że coraz bardziej pogrążają się w pocałunku. Ale chyba nie byli świadomi tego, że właśnie razem spleceni w uścisku kierują się do salonu. Blondyn usiadł na kanapie, sadzając sobie Pottera na kolanach, na co on chętnie przystał. Kruczowłosy zarzucił szarookiemu ręce na szyje, a tamten objął go szczelniej w pasie, przyciągając go bliżej do siebie. W końcu musieli się od siebie oderwać, by zaczerpnąć powietrza. Harry od razu spuścił wzrok w geście zawstydzenia, a Draco -o zgrozo!- z lubością obserwował jego zachowanie. Zabrał jedną rękę z pleców zielonookiego, co musiało być zrozumiane opacznie, bo spowodowało mały dreszczyk u Wybrańca. Złapał go za podbródek i sprawił, by ten spojrzał mu w oczy. 'Kolor avady. Tak pięknie wyglądają jego oczy...' myślał platynowłosy, po chwili karcąc sam siebie w myślach. Nie mógł znieść tego, że Potter martwi się, że zaraz wszystko się skończy, więc dał mu buziaka w polik na zachętę. Podziałało. Wtulił się w niego jeszcze bardziej.

Ani Harry, ani tym bardziej Draco nie umieli się kontrolować. I to wcale nie za sprawą alkoholu. Gdyby tak było, już dawno wylądowaliby w sypialni Gryfona i obydwaj byli tego świadomi. Potter jednocześnie cieszył się i martwił tym, że nic nie zapamięta. Chciałby pamiętać zdarzenia tego dnia, ale może będzie lepiej, jeśli zapomni o tym wszystkim. No bo, jak po tym wszystkim miałby spojrzeć w te jego szaroniebieskie tunele przypominające wejście do ciepłego igloo. Z zewnątrz zimne i nie dostępne, ale jak wejdziesz do środka, zobaczysz całe skrywane w środku ciepło. Malfoy natomiast zamartwiał się tego, że jutro będzie zmuszony wypić eliksir na kaca. Pozbędzie się okropnych rzeczy spowodowanych bólem głowy i brakiem koncentracji, ale przypomni sobie wydarzenia tego dnia i nie będzie mógł spojrzeć normalnie w oczy tego seksownego Gryffona.

Dopiero chwile później Draco zdał sobie sprawę, ze Potter już nie siedzi mu na kolanach i -na Merlina!!- ściąga spodnie wciąż patrząc mu prosto w oczy. Zszokowany, patrzył na zachowanie Gryfona, który w samych bokserkach z powrotem siada mu na kolanach i znów zarzuca mu ręce na szyje. Harry nie czul się zbyt komfortowo wyczuwając rosnącą erekcję blondyna, jednocześnie będąc świadom własnej. Ale nie przejmował się tym. Jutro nic nie zapamięta. Carpe Diem, żyje się chwilą i te sprawy. Postanowił po prostu zrobić coś, by ta noc, mimo, że nigdy sobie jej nie przypomni, była wyjątkowa. Dopiero po chwili Draco niezdarnie objął bruneta w pasie, pozwalając mu ukryć twarz w jego torsie. Malfoy znów przeraził sam siebie, gdy nieświadomie położył swoja głowę na jego.

-Potter, masz zamiar mi powiedzieć, dlaczego się przede mną rozebrałeś?- mówił uwodzicielskim szeptem, jednocześnie ganiąc go. Brunet jeszcze bardziej ukrył twarz w jego silnych ramionach i wymruczał coś. -Co mówisz?- spytał ponownie tym samym tonem. Kruczowłosy podniósł głowę i spojrzał w jego stalowe tęczówki.

-Bo było mi niewygodnie. A tobie nie jest?- Spytał z miną niewiniątka. Dobrze mu wyszło, bo Draco nie domyślił się jego zamiarów. Od razu zdjął bruneta z kolan, posadził obok, zdjął spodnie i usiadł na nim okrakiem. Spojrzał w oczy Harry'ego i zobaczył tam nieznany mu błysk. Po chwili zielonooki sam zainicjował pocałunek, znów zarzucając mu ręce na szyje. Blondyn oczywiście od razu objął go w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Siedząc w ten sposób na gospodarzu uświadomił sobie jedno. Cholernie go podniecał ten koleś, który niegdyś uratował mu życie. I, z tego co zaobserwował, on jego też. To wywołało mimowolny uśmiech na jego twarzy, a brunet odpowiedział mu tym samym, wiedząc, że jego plan działa. Chwilę później, położyli się, a potem była już ciemność.

***

Draco otworzył leniwie oczy, zdając sobie sprawę, że plecy go strasznie bolą, oczy szczypią od nadmiaru światła, w głowie szumi jakby dzieciństwo spędził pod morzem a wszystkie ciuchy nagle zniknęły. Poprawka, spał w swoich slipkach. Ale nigdzie nie było ani jego spodni, ani koszulki. Rozejrzał się dookoła. 'Po pierwsze, za jasno, a po drugie, za czerwono...' pomyślał. Dopiero po chwili doszły do niego pewne fragmenty z nocy i inne rzeczy, takie jak co się z nim aktualnie dzieje. A to jest interesujące, ponieważ leżał na podłodze, głową w dół, z nogami na kanapie. Kolejną chwilę zajęło mu dojście do tego, że coś mu ściska brzuch. Wstał (bardzo niezdarnie) i ujrzał niecodzienny widok. Potter wyciągnięty na podłodze jak trup, z czerwonym odciskiem na twarzy oddychał ciężko. 'Hmm, czyli spałem na Harrym...' pomyślał. Po chwili doszedł do niego sens tego, co pomyślał i poprawił się automatycznie 'Znaczy.. to jego głowa uciskała mi brzuch...' Następna chwila, by dostrzec, że obydwaj są cali pokryci wymiocinami, a Potter jest jakoś dziwnie blady. Od razu podszedł do niego i przewrócił go na plecy. Harry zaczął oddychać swobodnie, choć wciąż sprawiało mu to problemy. Dracon poszedł poszukać swoich ciuchów a potem łazienki.

Gdy tylko Malfoy wyszedł, Potter otworzył oczy. Rozejrzał się po pomieszczeniu i -o kurwa!- przypomniał sobie wszystko. Od szczegółów takich jak fakt, że nie ma prądu po moment, w którym rozbierał się przed Malfoy'em ze spodni. Szybko odszukał swoja dolną cześć garderoby i założył na siebie. Usłyszał szum wody. 'Tej Fretce się zachciało u mnie kąpiel brać... Ciekawe, czy on pamięta, co się stało... Mam nadzieje, że nie.' pomyślał, po czym udał się do piwnicy, chwytając po drodze różdżkę, ukrytą w jednej z cegieł przy kominku. Znajdując się na dole, jednym zaklęciem doprowadził pomieszczenie do ładu, wyprał bluzkę i wyprasował swe wczorajsze ubranie. Postanowił na razie ubrać się w to, a gdy Draco wyjdzie, samemu się umyć i przebrać. Szedł do sypialni, by przygotować sobie ciuchy, gdy dobiegło go wołanie od strony łazienki.

-Potter! Masz jakieś ciuchy pożyczyć? W tym co mam nie pokażę się nawet na własnym podwórzu! I masz coś na ból głowy? Może być mugolskie...

-Daj mi chwile...- powiedział swobodnie i udał się do kuchni, by wziąć 'Paracetamol' dla gościa. Po chwili zastanowienia, wyjął z chlebaka bułkę, posmarował masłem i włożył szynkę. Biorąc talerz z bułką, kubek z woda i tabletki w kieliszku mało się nie wywalił. Postawił to w jadalni, a następnie skierował się do swojej sypialni, by wybrać ubrania dla obu z nich. W ramach zemsty postanowił szarookiemu wręczyć obcisły, wściekle czerwony komplet. Nie pamiętał, skąd to ma. Wiedział tylko, ze nie może tego wyrzucić. Sobie zaś dobrał eleganckie spodnie od garnituru i jedwabną, białą koszule. Zapukał do łazienki i po krótkim proszę wszedł do środka. Niecodzienny, aczkolwiek przyjemny widok. Draco w samym ręczniku zawiązanym wokół bioder stał nad umywalką i przeczesywał swoje włosy jednym z grzebieni gospodarza.

-No, no, Potter. Nie sądziłem, że z tymi włosami w ogóle wiesz, co to grzebień...

-Wiem- odparł -Tylko moich włosów po prostu nie da się ułożyć. Tabletki są w jadalni. Nie można ich przyjmować na pusty żołądek, więc zrobiłem ci bułkę z szynka. Masz tu ciuchy i bieliznę. Pospiesz się, tez muszę się umyć.

-Dzięki...- odparł z trudem blondas. -Jak chcesz, to potem coś pokombinujemy z twoją czupryną... A tak w ogóle to co TO do cholery jest?!- spytał, patrząc na strój wręczony mu przez bruneta.

-Ciuchy- odparł z ledwo ukrywanym śmiechem. Blondyn burknął coś w odpowiedzi, po czym przez ręcznik nałożył bieliznę i począł się ubierać. Potter w tym czasie trochę onieśmielony wyszedł cicho z łazienki niezauważony (a bynajmniej tak myślał). Gdy Draco usłyszał cicho zamykane drzwi uśmiechnął się pod nosem. 'Oh, Potty, Potty, aleś ty wstydliwy... Nie sądziłem, że po tym jak się obudzimy koło siebie w samych gaciach to będziesz się tak zachowywać... No trudno.' Rozmyślał sobie pod nosem, ale jego uśmiech zszedł z twarzy w momencie, kiedy przejrzał się w lustrze. Rażąco-czerwony top obciskający jego szczupły, umięśniony tors oraz strasznie czerwone rurki opasające jego jędrne pośladki. Przyjrzał się sobie. Nie wyglądał najgorzej. W sumie, ten odcień ubrań dodawał trochę kolorów jego bladej cerze. Ostatni raz zaczesał swoją platynową grzywkę do tyłu i wyszedł.

Idąc w stronę jadalni napotkał Pottera z uśmiechem na ustach. Potty zagwizdał z podziwem, na co Malfoy w żartach zaczął poruszać biodrami jak modelka z mugolskiego szmatławca. Na ten widok gryfon przygryzł wargę ukrywając śmiech, a jego policzki nabrały ten sam kolor co ubranie blondasa. 'Zadziwiające... Czyżby wiedział coś, czego ja nie wiem..?' myślał, wchodząc do pomieszczenia jadalnego. Zaskoczył go widok kieliszka z zawartością inna niż płyn w środku. Przyjrzał się tym dwom, podłużnym pastylką. ' To pewnie są te tabletki..."Nie można ich przyjmować na pusty żołądek" więc czas na śniadanie' pomyślał, zabierając się za zaskakująco dobrą kanapkę. 'Potty powinien otworzyć bar kanapkowy. To jest popularne u mugoli...' myślał, po chwili karcąc się za tak częste myślenie o jego współlokatorze. Minutę później usłyszał szum lecącej wody odbijanej o kafelki, a moment później ten dźwięk został zakłócony. 'A może by tak...' pomyślał z diabolicznym uśmiechem. Zjadł szybko kanapkę i złapał za kieliszek. W miarę jak tabletki rozpuszczały się w jego ustach, czuł gorzki smak. Od razu złapał za szklankę z woda, by popić pastylki. Chwile potem kierował się z powrotem do łazienki.

-Haarry! Musze wejść!- i otworzył drzwi, zanim Potter zdążył zareagować. O dziwo, nawet po tym, jak Draco trzasnął drzwiami, nic nie zrobił. Blondas zabrał szybko swoje ciuchy, które tu zostawił, a gdy podnosił spodnie, coś wypadło z jego tylnej kieszeni.

-Czy to twoje klucze?- spytał Potter, a blondyn tylko kiwnął głową i wyszedł. Nie chciał, by Potter zobaczył rumieńce na jego twarzy, które wyskoczyły na jego twarz. 'To przez ta parę...' wmawiał sobie, ale tak naprawdę to było przez to, ze Harry niezbyt się przejął tym, ze ktoś mu wparowuje do łazienki.

-No to do domu!- krzyknął i popędził wprost do swojego mieszkanka, by jak najszybciej ściągnąć to gryfońskie wdzianko. Wchodząc do domu, pomimo wziętych mugolskich tabletek, postanowił wypić eliksir na kaca, schowany w jego stoliczku. Wypił zawartość jednym haustem i przypomniał sobie wydarzenia zeszłej nocy. Od momentu, w którym zgubił klucze, po moment jak zasnęli we dwoje na kanapie, gdy zaczynało się rozkręcać. 'O kurwa! Potter, nigdy z tobą już nie pije. Nie ma opcji. Kurwa. Sprowokowałem go, a potem on się dołączył. Ja pierdole...' myślał gorączkowo. Zapomniał o tym co nosi. Zapomniał o tym, że jego wczorajsze ubranie jest całe w wymiocinach. Zapomniał o tym, co zdążyło się w łazience dwa razy. Zamiast tego wciąż i wciąż widział coraz to bardziej pikantne szczegóły z ich prywatki. "
 Jest niezły, gdyby nie te bryle...
To Potter!
Co nie zmienia faktu, ze jest niezły
Ale to wciąż ten irytujący brunet...
o nieziemskich, avadowych oczach
i świetnie umięśnionym torsie...
"; "Jak chcesz, to potem coś pokombinujemy z twoją czupryną..." dzwoniło mu w uszach. 'Eureka!' wykrzyknął w myślach. 'Eliksir na poprawę wzroku... A potem zafunduje mu fryzjera... Tylko jak go do tego przekonać...Fryzjera mu obiecałem... Eliksir to zapłata za ciuchy! W sumie, te łaszki nie są złe, i wyglądam w nich bosko. Jak we wszystkim...' Od razu skierował się do biurka, podłożył różdżką ogień, ostawił kocioł i zaczął przyrządzanie eliksiru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Doceniam każdy komentarz. To właśnie wy, wierni czytelnicy, mnie motywujecie do pisania kolejnych części. Liczę na sporą dawkę waszych opinii, nie koniecznie tylko i wyłącznie pochwał. Mam też nadzieję na uzasadnioną krytykę. Pozdrowienia!