wtorek, 11 września 2018

Czy to Możliwe? Rozdział 4

Minęły trzy tygodnie odkąd Draco i Harry urządzili sobie małą parapetówkę. Żaden z nich jakoś nie zaczynał tego temat ani nie prowokował tego drugiego. Jeśli już musieli się ze sobą widzieć - trzymali się celu ich wizyty. Draco dostał pracę w jednym z miejscowych klubów jako bramkarz. Nie musiał pracować, miał wystarczająco dużo kasy, aby żyć na poziomie, ale chciał jakoś wykorzystać wolny czas, by nie siedzieć całe życie w domu lub z Potterem. Zwłaszcza po tym, co się stało. Harry natomiast, gdy tylko Dracon udawał się do pracy, schodził do piwnicy i tapetował nowo postawione ściany. Miał plany, co do tej piwniczki. Chciał tam zrobić pokój, nie za duży, idealny dla małego chłopca. Był pewien szczegół, o którym nie powiedział nikomu. Tonks i Lupin poprosili Harry'ego o bycie chrzestnym ojcem dla Teddiego, więc po ich śmierci to Harry miał zostać jego opiekunem. Na razie mały Tedd jest u babci, ale został niecały tydzień, by przygotować mu miejsce do spania, zanim Andromeda Tonks odeśle wnuka do Harry'ego. Na szczęście, miał wykonane już większość prac. Był tylko jeden mały problem. Draco o niczym nie wiedział.

Kolejna nocka na bramce. Malfoy ledwo co powlekł nogami do sypialni, by od razu paść na łóżko. Nie miał na nic siły. Ostatnimi czasy ciągle pracuje na nocki, ale niestety Potty o niczym nie wie... Już prawie zasypiał, kiedy usłyszał jakieś dziwne dźwięki dochodzące z mieszkania Pottera. 'Kurwa mać nooo! Dajże się człowiekowi wyspać!' pomyślał zeźlony. Złapał za różdżkę, doprowadził włosy i strój do ładu, szybko napił się kawy z termosu i zszedł na dół. W ostatniej chwili cofnął się do
swojego biurka i zabrał fiolkę z eliksirem poprawiającym wzrok ze sobą. 'Już dawno powinien to dostać...' myślał, schodząc po schodach. Stojąc przy drzwiach nie bawił się w pukanie tylko od razu wparował do środka.


Najpierw spojrzał w stronę piwnicy, którą Porter najwyraźniej preferuje i ruszył w jej kierunku, gdy tylko ujrzał uchylone drzwi i usłyszał hałas wydobywający się z tej ciemnej głębi. Pewnie schodził w dół widząc zapalone świece wiszące na ścianach oraz stabilny snop światła wydobywający się zza futryny. Zanim znalazł się na samym dole obmyślił plan. Postanowił wślizgnąć się niepostrzeżenie, jak na Ślizgona przystało, i popatrzeć co też Pottuś wyprawia, kiedy myśli, że Malfoy'a nie ma w domu. Stanął w drzwiach jak wryty po tym, co ujrzał. Mianowicie Harry właśnie wstawiał drzwi w ściany, których niedawno jeszcze tu nie było. Drzwi miały przyjemny, morski kolor, jak resztki tapety z morskim motywem.

-P-potter? Co ty odpierdalasz?- zapytał nieźle zszokowany. Na dźwięk jego głosu Harry podskoczył, przez co drzwi opadły bezwładnie na podłogę, niosąc za sobą huk armatni. Harry odwrócił się powoli w kierunku wyjścia z przerażoną miną.

-Wyjaśnisz mi to?- zapytał wręcz oburzony Draco, ale w momencie, kiedy brunet otwierał usta, coś zaczęło dzwonić i wibrować w jego kieszeni. Blondyn nigdy się nie przyzna, ale to go trochę przestraszyło. Okazało się, że to była zwykła, mugolska komórka.

-Tak, pani Tonks?.. Tak, rozumiem... Mhm- mówił co chwilę do aparatu telefonicznego, a w głowie arystokraty malowało się coraz więcej pytań -Wiem to, proszę się nie martwić. Da mi pani jeszcze trzy dni i skończę, obiecuje... Pani się nie fatyguje, załatwię to... Dziękuję, do widzenia- powiedział na pożegnanie.


-Miło, że już się żegnasz że światem Potter, ale zanim to zrobisz, powiedz mi, o co tu DO KURWY NEDZY CHODZI?!- wrzeszczał już rozwścieczony szarooki.


-Bo teen... noo. Widzisz... zapomniałem ci coś wspomnieć... Znaczy... nie było okazji, by o tym pogadać... Bo widzisz... Mam chrześniaka... sierotę... i teen... i ja... i oni... i on... -jąkał się coraz bardziej, a lód ciskany z szarych oczu przeciwnika wcale nie pomagał.

-WYSŁÓW SIĘ WRESZCIE POTTER! BĄDŹ MĘŻCZYZNĄ!- Krzyknął zdenerwowany Draco.


-Jestem prawnym opiekunem Ted'a Lupina, więc on zamieszka ze mną!- wykrzyczał na jednym oddechu Harry, po czym spuścił głowę, a Draco musiał usiąść na schodach.


-Ż-żartujesz, co?- zapytał zdezorientowany, a Harry przecząco pokręcił głową.- Ktoś wie?- Znów zaprzeczenie -Miałeś zamiar mi powiedzieć PRZED jego przyjazdem?- wymowne milczenie - Mogłem się tego spodziewać... Dobra Potty, widzę, że kiepsko sobie radzisz. Po pierwsze, pomogę ci, i przy pokoju, i przy małym. Po drugie, mam coś dla ciebie- powiedział i rzucił chłopakowi fiolkę, którą ten z nie małą wprawą szukającego złapał bez przygotowania -Zapłata za sexy ciuszki, które mi dałeś. Poza tym, obiecałem ci fryzjera. Później tam pójdziemy. Na razie obgadamy parę spraw...- W ostatnim zdaniu przyciągał samogłoski, sugestywnie kierując jedna brew ku górze, na co Potter spuścił wzrok. 'Ha! Wciąż tak na niego działam! Punkt dla mnie...' pomyślał, ale zaraz potem oberwał ciętą
ripostę od zawstydzonego Gryfiaka:


-O ile będziesz się trzymał z dala od moich korków... Tydzień zajęło mi odzyskanie
 prądu. TYDZIEŃ!- Upomniał lokatora, kierując palec oskarżycielsko w stronę blondasa. Ten w odpowiedzi tylko pomruczał coś i udał się do salonu gospodarza. Dotarli do salony, wiec Potter kulturalnie wskazał blondynowi miejsce na kanapie, jednocześnie przyciągając krzesło, by usiąść naprzeciw niego.

-Więc...- przeciągnął głoski czysto krwisty, jednocześnie siadając w lekkim rozkroku i wysuwając sugestywnie biodra na brzeg kanapy, praktycznie na wpół leżąc

- Skoro mały Tedek będzie tu mieszkał, a założę się, że masz małe doświadczenie przy dzieciach, to muszę się pochwalić...- prychnięcie Gryfona -no chyba, ze sam chcesz go karmić i przewijać mu pieluchy...- dodał, a mężny Potter zbladł -No właśnie. Zanim wróciłem do Hogwartu na szósty rok, uciekałem z domu do żłobków publicznych, by pomagać charytatywnie mugolom przy dzieciach. Robiłem to za doświadczenie, więc wiem jak postępować z dziećmi. Pokażę ci, co i jak, przez pewien czas będę ci przy nim pomagał, a potem się zobaczy... Co ty na to?

-Pod wrażeniem jestem... Malfoy pomagał mugolskim sierotą za nic! To może magicznej sierocie też za nic pomożesz?- zapytał słodkim głosikiem i zwrócił ku niemu szczenięcy wzrok, któremu Draco nie mógł odmówić.- Dzięki! A co masz na myśli, 'potem się zobaczy'?- zapytał podejrzliwie.

-Cóż... Żeby nie było podejrzeń, jak skończy pięć lat powinniśmy wysłać go do mugolskiej szkoły. To mu tez pomoże przyswajać normy społeczne i podstawowe umiejętności, za które mugolom jestem wdzięczny. W dodatku, dzieciak nie powinien mieć tylko jednego rodzica, w tym wypadku opiekuna, wiec powiedzmy, ze będę cie support'ował. Zajmował, jak będziesz musiał gdzieś wyjść, bawić się z nim, po prostu pogadać jak przyjdzie... wiesz, trochę jak ojciec z synem. Uwierz, dzieciak musi mieć oparcie w dwójce ludzi, wiem z doświadczenia...- dodał zrezygnowany i zesmutniał. Harry'ego serce podeszło do gardła na ten widok, wiec niewiele myśląc wstał, usiadł obok załamanego blondasa i przytulił go ramieniem.

Draco zareagował automatycznie. Objął wybawiciela w pasie, przylgnął do niego i roniąc łzy smutku i żalu zaczął opowiadać o tym, jak traktował go ojciec. Harry był w szoku. Draco od piątego roku życia obrywał od ojca torturującym, matka od czasu do czasu przychodziła go pocieszać, nie miał z kim szczerze pogadać, jego zdanie się nie liczyło. Potterowi tak się go szkoda zrobiło, że uspokajającym tonem zaczął mu opowiadać o dzieciństwie wśród Dursley'ów. Na pozór był to obojętny ton. Malfoy jednak bezbłędnie wyczytał w nim smutek, troskę i wściekłość. Draco sam musiał przyznać, ze nie spodziewał się, ze Wybawiciel Mugoli vel Obrońca Szlam mógł tak przeżyć aż jedenaście lat. I to gdzie?! w KOMÓRCE POD SCHODAMI! Blondyn trząsł się z nerwów jeszcze przez dłuższy czas, a kruczowłosy obejmował go i uspokajał, dopóki ten sam nie zapanował nad swoim zachowaniem.

-Dz-dzięki... Harry..?

-Tak?

-Bo wiesz.. T-tak pomyślałem, czy po śniadaniu nie poszlibyśmy na zakupy. No wieesz... trzeba kupić szafki, łóżeczko i ciuchy dla Teddy'ego. A ile on w ogóle ma lat?

-Ma dziesięć miesięcy. I już jest Metamorfomagiem!- dodał z duma. Draco uśmiechnął się blado rozbawiony. To dość rozczulające i zabawne patrzeć na Harry'ego, kiedy cieszy się jak głupi do sera gdy mówi o chłopcu, który ma tu zamieszkać.

-A tak ogółem... umiałbyś go pokochać jak własnego syna?- wypalił bez zastanowienia blondyn, na co twarz zielonookiego nieco stężała.

-Już go kocham jak mojego. Chce, by mówił do mnie tato. Mimo ze jest on synem Lupina i Tonks, dla mnie będzie moim własnym. Nie będę go traktował jak gębę do wyżywienia, ale jak prawowitego członka rodziny Potter- powiedział poważnie, co zaimponowało Malfoy'owi. Wiedział, ze to ważne dla bliznowatego, ale nie żeby aż tak. Potter pooddychał ciężko, po czym znów emanował radością i spokojem.

-No to jak? Na zakupy!- zawył Malfoy w bojowym nastroju, by rozbawić bruneta, co niewątpliwie mu się udało. -Ale najpierw wypij, zamknij oczy i zdaj się na mnie- dodał i zobaczył, jak Potter skinął głowa i od razu wykona polecenia. Malfoy złapał go za rękę i pociągnął w kierunku jego łazienki.

-Gdzie mnie zabierasz?! Chyba nie masz zamiaru mnie zgwałcić?!- pytał z nuta rozbawienia

-Moooże... a może nie...- powiedział blondyn, co na chwile wmurowało Pottera -Potty, nie martw się o swoje tyły, teraz ci nic nie zrobię. No chyba, ze sam tego chcesz...- dodał sugestywnie zniżając głos, co spowodowało u Harry'ego soczyste rumieńce, z których Dracon był zadowolony. -Żartuję Potty. Zgrywam się. No chyba, że ty coś sugerujesz to ja chętnie... W każdym razie, nie zapieraj się i chodź!- ostatnie już syknął zirytowany. Potter znał ten syk. Ostrzegawczy. Od razu począł iść za... no właśnie, kim? Wrogami nie byli, nie po tych paru tygodniach wspólnej pomocy i zapijaniu się razem w trzy dupy. Oczywiście, nie wspominając o konsekwencjach. Ale chyba było za wcześnie, by nazwać to przyjaźnią. Kumple? Za mało powiedziane. Niby sobie dogryzali i wyzywali się na każdym kroku, ale był to tylko i wyłącznie sposób na nudę. W dodatku, nikt nie brał tego na poważnie. Ale za mało razem
przeżyli, by nazywać się przyjaciółmi. Może za jakiś czas...

Po jakimś czasie stanęli, a on przez to, ze się zamyślił, nawet nie wiedział, gdzie go ta cholerna fretka zaciągnęła. Poczuł, jak blondas ściąga mu okulary. Spiął się, ledwie widocznie w jego mniemaniu a dla Dracona było to bardzo zabawne.

-Nie spinaj się już, tylko oczy otwórz...- powiedział, dławiąc śmiech, a brunet powoli, jakby ze strachem, uchylił powieki. Zamurowało go. Stal przed lustrem widząc się wyraźnie, jednocześnie nie nosząc okularów. Zbladł, co również nie uszło jego uwadze.

-Moja... Ale... J-ja...- nie mógł wyjąkać składnego zdania. Malfoy dostał przez to napad śmiechu.

-HAHAHAHAHA! Potter! Twoja mina jest bezbłędna! HAHAHA! Trzeba to zachować dla późniejszych pokoleń!- powiedział, i zanim do bruneta doszedł sens tych slow, Dracuś cyknął mu fotkę. -A teraz punkt kulminacyjny naszego programu 'Potter nie do poznania', czyli Eliksir Sokolego Wzroku! Nie tylko poprawia osobą o słabej widoczności wzrok, ale też polepsza go tym, co nie mają z tym żadnych problemów! W następnym odcinku zatrzymamy się u fryzjera!- żartował sobie Draco, a Potter był mu niewymownie wdzięczny. Wiedział, że wygląda o wiele lepiej bez okularów niż z, jednak wciąż nie mógł dopasować do siebie żadnej fryzury. Ale skoro w 'następnym odcinku' czeka go fryzjer to znaczy, że...

-Za co?- spytał -Za co dałeś mi eliksir. Jeszcze czaje fryzjera, o tym gadaliśmy, ale to?

-Masz niesamowite oczy, a te bryle ci je zasłaniają. W dodatku wziąłem sobie te czerwone ciuszki, które mi dałeś. Wypadałoby zapłacić- odpowiedział najzwyczajniej w świecie. Harry był w szoku. 'Czy on do kurwy nędzy powiedział, że ja mam NIESAMOWITE OCZY?! Rozum postradał!' Mimo wszystko po chwili Potty skakał z radości by po chwili rzucić się blondasowi na szyje z okrzykiem bojowym 'Dzięki, dzięki dzięki!' Draco zaskoczony delikatnie objął go w pasie i powiedział -Skoro na wszystko tak reagujesz to może... -zniżył głos do seksownego szeptu, który w mniemaniu Gryffona był hipnotyzujący -częściej będę ci robił prezenciki... -Harry zarumienił się okazale i oddalił powoli od lokatora.

-D-dzięki... To idziemy na te zakupy?- spytał, by zmienić temat. Draco przytaknął, wpatrzony w zawstydzonego bruneta. Wyszli z domu nie odzywając się słowem. -Gdzie się wybieramy najpierw?

-Do fryzjera, potem do sklepu z mebelkami, potem do sklepu dziecięcego a na koniec Pokątna. Tam do Gringotta i do Weasley&Weasley po coś ciekawego dla malucha. Może będzie tam też jakiś zabawkowy...

-Wszystko ładnie pięknie, ale Weasley'owie mnie poznają...

-No to po fryzjerze pójdziemy do odzieżowego i zrobimy sobie totalną metamorfozę, co ty na to? Nawet Wszystko-wiedząca-teraz-Weasley cie nie pozna!

-Noo, dobra- dał się przekonać Potty i poszli do auta. Tylko Malfoy wyrobił sobie prawko w tym czasie, więc to on musiał prowadzić. -Ale używajmy wymyślonych nazwisk, tak w razie Wu. Ja będę...

-Matt Brave. Matt to takie seksowne imię... A Brave, bo Gryffon- wyszczerzył ząbki.

-Więc ty będziesz Andy Slipper! Andy jest taaakie męskie... A Slipper boś Ślizgon.

-Nieźle... To do laboratorium panie Brave.

-Oczywiście, panie Slipper - i ruszyli. Jechali w milczeniu. Harry... khem, to znaczy Matt wciąż przeżywał swój sokoli wzrok, a Dra...Andy myślał nad tym, jak to wszystko będzie teraz wyglądać. W sensie, ze dwóch facetów mieszka razem, idzie kupować rzeczy dla dziecka i potem będą je razem wychowywać. Takie... Dziwne to wszystko, i jednocześnie takie miłe uczucie. Zatrzymali się przed studiem urody jednego z najlepszych mugolskich projektantów. Na pierwszy ogień poszedł Harry, Dracon czekał na niego przed gabinetem. Fryzjer oglądał jego włosy i myślał co z tym zrobić, krawiec brał jego miary, szewc sprawdzał rozmiar buta i tak dalej. Chwilę później musiał powiedzieć czego mniej więcej oczekuje. Chciał wyglądać męsko, stanowczo, ale nie jak koks i oczekiwał zasłonięcia tej 'okropnej zmarszczki', jak ją nazwał fryzjer, na czole. Styliści zniknęli na piec minut, by po tym czasie w drzwiach pojawili się fryzjer z asystentką i całą masa rożnych przyrządów do stylizowania
włosów.
Godzinę później, gdy Harry otworzył drzwi, Malfoy ujrzał młodego, greckiego boga. Włosy bruneta były ścięte na długość około siedmiu centymetrów, zaczesane do tylu i lekko postawione. Parę kosmyków opadało mu na czerwona bandanę zawiązana na czole, dodając mu wdzięku złego chłopca. Całokształtu dopełniał ciemny T-shirt z kobietą w bikini na motorze, czarna, skórzana kurtka i czarne jeansy. Do tego naćwiekowane glany. Gdy Andy Slipper ujrzał go w całości, zapomniał o czymś tak błahym, jak oddychanie. Liczył się tylko ten koleś, który był strasznie pociągający i przypominał wyglądem tego czternastolatka, który brał udział w trójmagicznym. Tajemniczy mężczyzna oparł się nonszalancko o framugę drzwi i spojrzał badawczym oraz rozbawionym wzrokiem na platynowłosego.

-I jak, Andy?- spytał głosem do złudzenia podobnym do głosu Harry'ego.

-Wyglądasz... nieźle. Nawet bardzo- wykrztusił w końcu szarooki. Kruczowłosy uśmiechnął się do niego łobuzersko, podszedł go od tyłu i wepchnął na siłę do gabinetu. Kolejną godzinę później to Harry oniemiał z zachwytu. Zazwyczaj długie do ramion blond włosy towarzysza skrócone były teraz na maksymalna długość trzech centymetrów i układały się lekko każdy w inna stronę, co nadawało mu tej lekkomyślnej elegancji. W rękach miał czarna marynarkę, pasująca krojem do czarnych spodni i ciemno szkarłatnej kamizelki, którą nie zapiętą nosił na białej koszuli z podwiniętymi rękawami. Na szyi miał zawiązany czarny, cienki krawat. Na koniec męskie, czarne, skórzane półbuty i srebrne zapinki do mankietów oraz guziki przy kamizelce. Prezentował się iście szykownie. Mężczyźni nieświadomie pożerali się wzajemnie wzrokiem.

-Co o mnie myślisz, Matt?- spytał nie odciągając wzroku od jego koszulki "Andy"

-Pasuje ci to, panie elegancie. To jaki jest następny punkt planu?

-Stolarz! Trzeba wybrać meble do pokoju małego- powiedział Dracon, na co styliści popatrzyli na nich dziwnym wzrokiem. Bynajmniej nie byli tu już mile widziani. Zostawili dwa tysiące funtów przy kasie i udali się do sklepu z mebelkami. Wybrali ciemnoniebieską skrzynkę na zabawki w kształcie muszli kraba pustelnika, brązowa komodę z rekinami zamiast rączek i łózko w tym samym kolorze. Wzięli jeszcze parę dodatków w morskich kolorach i kupili wykładzinę w turkusowym odcieniu. W dziecięcym kupili tonę ciuszków dla małego i dwie tony zabawek (których nie zapomnieli "wypróbować"). Ciuchy wybierali zazwyczaj w barwach błękitu i zieleni, czasem w kremowym lub brązowym odcieniu. Z zabawek mają wszystkiego po trochu. Od pluszaków, poprzez gryzaki i piszczałki do klocków i samochodzików. Wyszli ze sklepu obładowani po szyje, ale tez szczęśliwi, bo nieźle się bawili. Wrzucili zakupy do bagażnika i pojechali do centralnej części Londynu śmiejąc się i dyskutując o wyborze ciuszków. Zatrzymali się przed "Dziurawym Kotłem" i weszli do środka. Czarodzieje patrzyli na nich ciekawskim wzrokiem, ale nawet Stary Tom ich nie
rozpoznał. Wyszli na Pokątną.

-Pięknie...-wyszeptał Harry. Blondyn pokiwał potwierdzająco głowa, po czym pociągnął bruneta za rękaw skórzanej kurtki. W Gringotcie wymienili pięć tysięcy funtów na galeony. Złote monety brzęczały im w kieszeniach podczas kiedy szli w kierunku Weasley&Weasley. Zatrzymali się przed drzwiami i wzięli głęboki oddech. -Gotowy, Andy, na przedstawienie?- spytał brunet. Ponowne skinienie na potwierdzenie i poklepanie po plecach w celu dodania otuchy. Weszli do środka. Od tego widoku zaparło im dech w piersiach. Wiele pięter wyśmienitej zabawy. Zabawki, gadżety, cukierki i inne wynalazki. Wszystko, czego dusza mogła zapragnąć. Podeszli do niczego nieświadomych Weasley'ow. Harry dostrzegł tam przygnębionego George'a, rozwścieczonego Rona i zapłakana Hermionę. Usłyszeli strzępek ich rozmowy.

-Mówiłem ci już, Hermiono. Aurorzy twierdzą, że zapadł się pod ziemię. Złoto z jego skrytki zniknęło, nikt nie wie kto je wypłacił. Nikt go też nigdzie nie widział. Malfoy tez zniknął. Na bank porwał go i gdzieś więzi. Mówię wam!

-Daj spokój, Ron- zganiła go Hermiona -Malfoy się zmienił. Harry zeznawał w jego obronie, nie zrobiłby mu czegoś takiego. W dodatku rozmawiałam z ministrem. Mówi, że mają jakiś trop. Podobno zniknęły jego rzeczy z Privet Drive. Może uciekł od nas?

-Harry?!- zaperzył się Ronald. -On nigdy by nas nie zostawił. Nie robił tego, gdy był tu... V-Voldemort... więc nie miał powodu, żeby uciekać. Ktoś go porwał, a my siedzimy z założonymi rękami- w tym momencie Malfoy zwrócił na siebie uwagę odkaszlując cicho.
-Przepraszam. Jestem Andy Slipper, a to mój partner Matt Brave -spojrzał na Harry'ego wymownie, by mu pomógł, wiec brunet od razu złapał go za rękę. Ron skrzywił się z niesmakiem na widok ich trzymających się za ręce, George wykrzesał uśmiech, bo w końcu miał klientów, którzy wiedzą, czego chcą, a Hermi patrzyła na nich przenikliwym wzrokiem.
-Szukamy zabawek dla małego chłopca, którego chcemy adoptować. Mamy zamiar wydać sporo gotówki. mógłby pan przynieść parę rzeczy, które by nas zainteresowały? -mówił nieco zmienionym głosem. Ron i George odeszli ochoczo, szukając coraz to zabawniejszych rzeczy, a Miona wciąż przeszywała ich wzrokiem.

-Czy ja panów nie znam. Założę się, ze was skądś kojarzę...- powiedziała po chwili.

-Nie!- powiedział Harry, za co Draco ścisnął mu rękę -Znaczy.. nie kojarzę pani. Uczyłem się w Durmstrangu i niedawno przyjechałem... Chociaż mi się wydaje, ze widziałem panią na zdjęciu, które miał Wiktor Krum...- Hermiona zarumieniła się lekko i spuściła głowę.

-Taaak, możliwe ze mi się zdawało. Wie pan, mój przyjaciel zaginął i nie daje znaku życia. Martwimy się o niego. Zniknął tak nagle, zostawiając moja przyjaciółkę w ciąży... Wiem, nie powinnam tego mówić, ale pan jest do niego tak podobny...- i znów zaczęła płakać. Harry błagalnie spojrzał na Draco a on przewrócił oczami i podszedł do dziewczyny.

-Niech pani nie płacze, moja droga. Na pewno wszystko się niedługo wyjaśni. Wszystko się ułoży. Widać, ze jest pani silną kobietą. Da pani rade wszystkiemu... -mówił uspokajającym głosem, przytulając ja dla otuchy. Harry postanowił stać w nieznacznej odległości. Jeśli on pozwoli sobie na miękkie serce, rozpozna go. Ale Dracona od tej strony nie znała, więc na bank nie będzie go podejrzewać.

-Wie pan- zaśmiała się krotko przez łzy -Tak teraz sobie myślę... Gdyby był pan osobą, o której myślałam, to nigdy by pan tego nie zrobił.

-A o kim pani myślała? Może go znam?- zapytał blondyn, obawiając się odpowiedzi.

-Dracon Malfoy. Zapewne go pan kojarzy, jest dość... rozpoznawalna postacią... Mój przyjaciel to Harry Potter. To on zaginał- obaj spięli się nieznacznie, ale Miona i tak to zauważyła. Spojrzała blondynowi głęboko w oczy, jakby czytając z nich jego dusze. Po chwili odskoczyła z piskiem. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, bo to co chwila ktoś piszczał albo coś wybuchało. -To ty! Wiedziałam! To ty, Malfoy! Gdzie jest Harry! Gadaj!- i rzuciła się na niego z pięściami. W ostatniej chwili brunet złapał ja za nadgarstki i przyciągnął do siebie patrząc przerażająco na blondyna, by po chwili znów patrzeć w oczy dziewczyny.

-Miona...- powiedział po cichu a ona jęknęła. -Słuchaj uważnie, bo to ważne. Będę cie teraz musiał poprosić o złożenie Przysięgi Wieczystej. Słuchaj -powiedział, gdy już otwierała usta -Uciekłem. Zwiałem. Mieszkam wśród mugoli. Razem z Draco -skinął na chłopaka- dostaliśmy posiadłość od pewnego... ciekawego człowieka. I nie, nie jesteśmy razem, uprzedzając twoje pytanie. Tak, wiem. Mówiłem ci o mojej orientacji, ale to nic nie zmienia. Kontynuując, uciekłem i nie mam zamiaru wracać. Wypłaciłem złoto ze skrytki i wymieniłem na mugolskie. Za trzy dni odbieram Teddy'ego Lupina od Astorii Tonks. Będę go wychowywał, bo jestem jego opiekunem. Nie szukajcie mnie. Nie możesz tego nikomu powiedzieć. Proszę, złóż mi te przysięgę -skończył, patrząc wyczekująco i błagalnie na przyjaciółkę. Zrezygnowana pokręciła głową.

-Czemu?- spytała jedynie. Malfoy przyglądał się temu ze współczuciem i strachem. Przecież ona wie. Jeśli się nie zgodzi na Wieczystą to cały plan szlag trafi.

-Bo pierdolony Chłopiec-Który-Niestety-Znowu-Przeżyl odjebał swoją robotę więc może spierdalać. Chcę żyć w świecie, gdzie nikt nie wie o moich zasługach i nie patrzy na mnie przez pryzmat mojej sławy. Chcę żyć zgodnie ze swoja naturą nie sławą. Złóż mi ta Przysięgę, proszę.

-Zgoda- powiedziała i wyciągnęła rękę. Harry złapał jej dłoń i skinął na Dracona.

-Powtarzaj za mną- powiedział blondyn. Skinęła -Ja, Hermiona Weasley, obiecuje wieczyście, ze nie wydam nikomu prawdy o Harrym Potterze i Draconie Malfoyu -powtórzyła. -Nie powiem, co się z nimi stało, gdzie mieszkają i co mają zamiar zrobić. Nie wyjawię tego nikomu, dopóki oni sami nie powiedzą danej osobie o ich losie. W zamian będę otrzymywać od nich regularną pocztę mówiąca, co się dzieje. Po przeczytaniu każdego listu, spale go od razu. -Powiedziała to wszystko z bólem, ale zrobiła to dla przyjaciela. Po wszystkim Harry przytuli ja. Zobaczył to Ron wracający wraz z Georgem i masa zabawek.

-Łapy precz od mojej dziewczyny ty gałganiarzu!- wrzasnął. Hermiona pisnęła, Draco się spiął, gotowy zaatakować, a Harry nie zareagował. Patrzył kpiarsko na rudzielca i rzucił nonszalancko.

-Gdybyś na serio ją kochał, nie pozwoliłbyś jej wypłakiwać łez. Przy tobie powinna być szczęśliwa, a nie zamartwiać losem innych mężczyzn. Przemyśl to i skup się na niej a nie na jakimś kolesiu, którego nawet nie widujesz. To ona powinna być priorytetem. Tak samo jak moim priorytetem w tej chwili jest zadbanie o małego i bycie z Andym, prawda, kochanie?

-Oczywiście- odpowiedział Draco, kładąc rękę na talii chłopaka "Żeby było wiarygodnie..." tłumaczyli sobie. - Skoro ją kochasz, to poświęć jej więcej czasu niż kolesiowi, z którym się nawet nie widujesz. No chyba, ze masz inne preferencje seksualne, my nie mamy nic przeciwko...- oberwał lekko w potylice od Gryffona -Au! No co kochanie... Nie w sensie że z nami tylko że nam to nie przeszkadza... Nie gniewaj się... -Harry udawał naburmuszonego, ale reki Ślizgona nie strzepnął. Malfoy połasił się moment na oczach reszty do Pottera i już po chwili Ronald znów wysłuchiwał kazania.

-Nie ważne. Mówisz, że z nią jesteś, okaż jej to. Niech będzie z tobą szczęśliwa a nie smutna. Niech się śmieje a nie płacze. Niech odpoczywa a nie zamęcza się sprawami innych ludzi. A teraz, Andy, musimy wybrać zabawki dla małego- blondas skinął głowa i już po chwili wybrali parę ciekawych rzeczy dla malca. zapłacili sporą sumkę. Gdy nadszedł czas pożegnania, Hermiona uwiesiła się im obu naraz na szyi i wyszeptała.
-Listy co tydzień, albo sama was wyśledzę i będę nawiedzać- odpowiedzieli potwierdzająco, odciągając od siebie lekko dziewczynę. Wyszli ze sklepu i zmniejszyli pakunki, wkładając je zaraz po tym do kieszeni.
-Widzisz, Brave, nie było tak źle. Gdyby nie Wszech-Wiedzaca-Weasley nikt by cie nie poznał. W dodatku zabezpieczyliśmy się Wieczystą i przy okazji jakby coś się działo mamy wsparcie...

-Tyaaa. Tylko to nie ty musiałeś patrzeć jak twoja przyjaciółka wypłakuje oczy przez ciebie.

-Harry, Harry... Ja nie mam przyjaciół...

-Cóż...skoro tak stawiasz sprawę...

-O co chodzi, Potty?

-Wiesz, myślałem, że po tych wszystkich przygodach, śmiało mogę się nazwać twoim przyjacielem... Ale skoro nie to nie będę wymuszać...

-Ty... Ty serio chcesz być moim przyjacielem?- zapytał z niedowierzaniem blondyn. Harry kiwnął głową, trochę bojąc się odpowiedzi. -Wow. Nigdy nie myślałem, że będę miał przyjaciela. Znaczy wieesz. Takiego z krwi i kości. Crabb i Goyle to było mięso armatnie, Pansy wciąż na mnie polowała, a Zabini czerpał z tego korzyści. A ty, pomimo wszystkiego co zrobiłem tak po prostu mówisz, że traktujesz mnie jak kumpla, ba! Jak przyjaciela! Jestem w szoku. Znaczy, dzięki, że tak o mnie myślisz, to wiele dla mnie znaczy- powiedział, a potem dodał do siebie ciszej, jednak Gryffon usłyszał. -Wow. Wreszcie mam przyjaciela...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Doceniam każdy komentarz. To właśnie wy, wierni czytelnicy, mnie motywujecie do pisania kolejnych części. Liczę na sporą dawkę waszych opinii, nie koniecznie tylko i wyłącznie pochwał. Mam też nadzieję na uzasadnioną krytykę. Pozdrowienia!